Reklama

O co ten hałas?

Przez kilkanaście lat wolnej Polski nikt na sprawę nie zwracał większej uwagi. Dziś wywołuje dyskusje tak poważne, jakby chodziło o być albo nie być polskiej demokracji. Trudno uwierzyć, ale chodzi o wliczanie stopnia z religii do średniej ocen ucznia.

Reklama

Nie wiem, czy wytaczający przeciwko Kościołowi ciężkie działa w ogóle zadali sobie trud odpowiedzi na pytanie, jakie znaczenie ma średnia ocen dla funkcjonowania szkoły. Bo nie ma prawie żadnego. Liczy się do otrzymania świadectwa z wyróżnieniem (z tzw. paskiem), a o dostaniu się do kolejnej szkoły decyduje w stopniu tak niewielkim, że nie ma o czym mówić. Wliczanie oceny z religii do średniej w żaden sposób nie krzywdzi tych, którzy na nią nie chodzą. Równie dobrze można by podnosić larum, że uczniowie minimalnie różniący się wiedzą mogą otrzymać dwa różne stopnie (bo gdzieś granica między jednym a drugim musi być). Niewielu też, poza nauczycielami dostrzega, jak demoralizujące dla młodych ludzi jest przywiązywanie do niej większej wagi. Czy naprawdę chcemy wychowywać młodych w duchu pseudosportowej rywalizacji, w której liczy się tylko zajęte miejsce? Niestety, w toczącym się dziś sporze o wliczanie oceny z religii do średniej te pytania wydają się nieobecne. Tymczasem nie da się ich pominąć. To one pokazują prawdziwą skalę problemu. Dopiero na ich tle widać, jak histeryczne są reakcje przeciwników rozporządzenia ministra Giertycha. I że biskupi, chcąc jego utrzymania, rzeczywiście domagają się równouprawnienia dla religii w szkole, a nie szykują zamach na prawa i wolność niewierzących. Kiedy przez lata religia w szkole była traktowana po macoszemu, Kościół nie stawiał sprawy na ostrzu noża. Do dziś, w myśl przepisów (nie zawsze stosowanych) katecheci nie mogą być wychowawcami klas. A jest to pewna forma dyskryminacji za przekonania. I właściwie nikt nie robił problemu, że od czasu minister Łybackiej oceny z religii nie wolno było wliczać do średniej. To nie Kościół domagał się nowych regulacji. Gdy jednak już powstały, cofnięcie ich trudno traktować inaczej jak policzek. Za wybitne zasługi można nie dostać orderu. Ale gdy już ktoś podjął decyzję o jego przyznaniu, to jej cofnięcie zawsze będzie upokarzające. Nie inaczej jest w tej sytuacji. Katolicy mają prawo, by ich wiedza religijna (a nie wiara, jak sugerują niektórzy) była traktowana jak wiedza z każdego innego przedmiotu. Nie powinno to nikomu przeszkadzać. Można się było zgadzać na traktowanie religii po macoszemu. Gdy jednak próbuje się zmienić już podjętą decyzję, trzeba głośno przypomnieć: to jest niesprawiedliwe. Obawy przeciwników wliczania oceny z religii do średniej, że jest to krok w kierunku zmuszania młodych do uczestnictwa w katechezie trudno ocenić inaczej jak antyreligijną fobię. Zapowiadane zaś przez SLD skierowanie sprawy do Trybunału Konstytucyjnego jest po prostu śmieszne. Owszem sprawa ma znaczenie dla równego traktowania przez państwo wierzących. W żaden jednak sposób nie dyskryminuje niewierzących i nie jest żadnym zagrożeniem dla czyjejkolwiek wolności. Jeśli sprzeciw wobec wliczania oceny z religii do średniej nie jest nieco histeryczną reakcją ludzi niezastanawiających się głębiej nad jej rzeczywistą rangą, to konkluzja musi być bardzo smutna: dzisiejszy hałas to kolejna odsłona trwającego od lat spektaklu, mającego pokazać wierzących jako największe zagrożenie dla demokracji.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
-1°C Sobota
noc
-1°C Sobota
rano
2°C Sobota
dzień
2°C Sobota
wieczór
wiecej »