W Europie doświadczamy ceny życia na kredyt - mówił prezydent Bronisław Komorowski, podsumowując debatę o gospodarczej przyszłości Europy. Podkreślił jednak, że pozostaje pytanie, czym zastąpić zadłużanie się, które było jednym z motorów wzrostu.
W czasie środowej debaty "Gospodarcza przyszłość Europy w świetle kryzysu euro" w Pałacu Prezydenckim ekonomiści dyskutowali m.in. o możliwych scenariuszach rozwoju sytuacji, przyczynach trwającego od pięciu lat kryzysu i sposobach jego przezwyciężenia. Powszechna była opinia, że po pięciu latach kryzysu kłopoty Europy się nie kończą.
Prof. Witold Orłowski mówił, że fakt, iż w strefie euro doszło do kryzysu zadłużenia jest dowodem na to, że system wspólnej waluty został wadliwie zaprojektowany. Jego zdaniem aby strefa przetrwała konieczny jest jakiś kompromis pomiędzy dłużnikami a wierzycielami.
Z kolei prof. Elżbieta Mączyńska najważniejszych przyczyn kryzysu upatrywała w zbytnim rozwoju rynków finansowych w stosunku do realnej gospodarki. W jej opinii nie nadąża ona za najnowszymi technologiami, podczas gdy rynki finansowe powszechnie korzystają np. z błyskawicznych transakcji zawieranych dzięki internetowi.
Podsumowując dyskusję, prezydent Komorowski stwierdził, że dziś doświadczamy końca życia na kredyt w wielu dobrze się rozwijających krajach. Ocenił jednak, że nikt nie ma pomysłu, czym zastąpić prowadzoną przez kraje rozwinięte politykę finansowania dobrobytu przez coraz większe zadłużenie się.
Prezydent przypomniał, że świat w znacznej mierze rozwijał się dzięki życiu na kredyt, a średnie europejskie zadłużenie nie jest tak dramatyczne w porównaniu z innymi krajami, jak USA czy Japonia. "Jeśli zadłużanie się i nieunikanie deficytu było jednym z motorów rozwoju ekonomicznego, to czym je zastąpić?" - pytał.
Jak mówił, pierwszą odpowiedzią krajów rozwiniętych na kryzys była redukcja przywilejów i reformy strukturalne, bolesne i trudne. "Politycznie był to niepopularny zabieg, ale to także jest ryzyko ograniczenia tego mechanizmu wzrostu w czasie kryzysu, który dawał o sobie znać w Polsce - czyli chłonnego rynku" - mówił.
"W warunkach polskich stosunkowo duży rynek był jednym z mechanizmów, który pozwolił nam uniknąć kryzysu w jego początkowej fazie. Podnoszenie podatków i obniżenie wydatków wydaje się być konieczne, ale niesie nie tylko ryzyko napięć społecznych, ale może obniżać też dynamikę wzrostu" - podkreślał Komorowski.
W jego ocenie unijny pakt fiskalny można porównywać do systemu bezpieczeństwa w samochodzie. To system ważny, ale mimo wszystko najważniejszy jest silnik - mówił. "Pakt fiskalny w moim przekonaniu to tylko pierwszy krok, muszą nastąpić dalsze, mające na celu pobudzenie wzrostu i konkurencyjności. Wyjście z kryzysu będzie nieosiągalne bez uruchomienia mechanizmu wzrostu i rozwoju" - dodał prezydent.
Podkreślał też, że w jego opinii pewne zapisy paktu mogą mieć poważne konsekwencje dla krajów dopiero się rozwijających. "Zapisana w pakcie +złota reguła+ dotycząca ograniczenia deficytu utrudnia nie tyle wejście do strefy euro nowych państw, ale ich odnalezienie się w niej. Dla krajów na dorobku może to być bardzo poważnym problemem i realnym ograniczeniem szans na zrealizowanie aspiracji" - ocenił prezydent.
Jego zdaniem Polska powinna wyciągać wnioski z doświadczeń innych krajów, zwłaszcza gdy znajduje się w lepszej od nich sytuacji. "W moim przekonaniu nie ma innej perspektywy przed Polską niż partycypacja w integracji europejskiej" - podsumował Bronisław Komorowski, dodając, że naprawę finansów publicznych, poprawę konkurencyjności zawsze lepiej podejmować w czasach dobrych, a nie złych, choć w czasach złych decyzje podejmuje się łatwiej. "Ale lepiej reformować nie w czasie recesji, pod presją rynków, ale z głębokiego przeświadczenia, że to decyzje służące polskiej perspektywie" - ocenił.
Spotkanie zainaugurowało cykl debat nt. "Przyszłość Europy, Polska perspektywa".
Cztery dni po katastrofie spod gruzów wciąż wydobywane są żywe osoby.
Wczorajsza noc była pierwszą od dłuższego czasu, gdy nie było masowych nalotów.
Wiec rozpocznie się w Paryżu niedaleko siedziby niższej izby parlamentu - Zgromadzenia Narodowego.
Łączna liczba zabitych we wznowionej 18 marca izraelskiej ofensywie wynosi 1042.
Ich autor jest oskarżony o seksualne i psychiczne wykorzystywanie kobiet.