W niedzielę rano Francuzi zaczęli głosować w drugiej turze wyborów prezydenckich. Faworytem jest socjalista Francois Hollande, z którym rywalizuje ubiegający się o reelekcję, urzędujący szef państwa Nicolas Sarkozy.
Wybory zdecydują, kto przez kolejne pięć lat będzie zasiadał w Pałacu Elizejskim. Do głosowania uprawnionych jest ok. 46 mln Francuzów na ponad 65 mln mieszkańców kraju. Już w sobotę głosowanie rozpoczęło się we francuskich terytoriach zamorskich, m.in. na Gwadelupie, Martynice, w Gujanie Francuskiej oraz w niektórych innych częściach świata, zamieszkanych przez obywateli francuskich.
W metropolii punkty wyborcze w merostwach, szkołach i innych budynkach użyteczności publicznej są otwarte w niedzielę od godz. 8 do 18, a w dużych miastach - do 20.
Sondaże i większość specjalistów dają większe szanse na zwycięstwo Hollande'owi, który wygrał w pierwszej turze 22 kwietnia, uzyskując 28,6 proc. głosów, wyprzedzając centroprawicowego Sarkozy'ego (27,2 proc.). Za tą dwójką, która przeszła do decydującej rundy, uplasowali się wtedy: szefowa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen z 17,9 proc. poparcia, lewicowy radykał Jean-Luc Melenchon (11,1 proc.) oraz centrysta Francois Bayrou (9,1 proc.). Według ostatnich badań opinii publicznej w drugiej, decydującej turze socjalista może liczyć na triumf z pięcio- lub sześciopunktową przewagą nad konkurentem.
Eksperci są zdania, że urzędującemu prezydentowi będzie bardzo trudno nadrobić stratę i pokonać Hollande'a. Na korzyść socjalisty przemawia fakt, że cała lewica niezależnie od jej wewnętrznych podziałów chce mieć wreszcie pierwszego od epoki Francois Mitterranda - który wygrał dwukrotnie w 1981 i 1988 roku - "swojego" prezydenta.
Politolodzy zwracają uwagę, że układ sił przed drugą turą sprzyja socjaliście. Zdaniem specjalistów elektorat o poglądach lewicowych, w tym zwłaszcza zwolennicy radykała Jean-Luca Melenchona i kandydatki Zielonych Evy Joly, zmobilizuje się w niedzielę, aby zagłosować na Hollande'a. Ponadto centrysta Francois Bayrou oświadczył w czwartek, że zagłosuje w decydującej rundzie na socjalistę. Dodał przy tym jednak, że nie będzie radził swoim zwolennikom, kogo mają poprzeć.
Z drugiej strony eksperci podkreślają, że Sarkozy jest w poważnych tarapatach, gdyż wielu Francuzów nawet dalekich od lewicy osobiście go nie lubi, a według niedawnych sondaży ponad 60 proc. ankietowanych źle ocenia jego prezydenturę.
Media francuskie zauważają, że od pierwszej tury 22 kwietnia urzędujący centroprawicowy prezydent w swojej kampanii wyborczej "skręcił" bardzo mocno na prawo, szukając głosów elektoratu Le Pen. Wśród głównych tematów jego kampanii pod hasłem "Silna Francja" obok kryzysu gospodarczego występowała imigracja i walka z przestępczością.
W świetle sondaży można sądzić, że gesty Sarkozy'ego w stronę skrajnej prawicy nie przysporzyły mu jednak wielu zwolenników w obozie Le Pen. Eksperci wskazują, że Sarkozy w drugiej turze może spodziewać się poparcia przez najwyżej 50-60 proc. wyborców szefowej FN. Pozostali albo nie planują iść na głosowanie w niedzielę, albo opowiedzą się za Hollande'em. Sama liderka skrajnej prawicy oświadczyła 1 maja, że w niedzielnych wyborach prezydenckich odda nieważny głos, nie wskazując przy tym swoim wyborcom, jak mają głosować.
Główną stawką wyborów jest przyszłość gospodarcza kraju będącego filarem UE. Ktokolwiek wygra - socjalista czy prawicowiec - Francuzów czeka okres wyrzeczeń, gdyż każdy z kandydatów zapowiada wdrożenie planu dyscypliny budżetowej i oszczędności. W opinii specjalistów nowy prezydent będzie miał niewielką możliwość manewru w kwestiach gospodarczych z powodu presji rynków finansowych i ciężkiego brzemienia francuskiego długu.
Wyzwanie gospodarcze, przed którym stanie nowy prezydent, ma wymiar europejski: Francja jest motorem napędowym strefy euro, a analitycy finansowi obawiają się, że to właśnie ona - po Grecji, Włoszech i Hiszpanii - wpadnie w "oko cyklonu" zadłużenia.
Socjalista zapowiedział, że w przypadku swego wyborczego zwycięstwa przedstawi bez zwłoki postulaty dotyczące zmiany polityki finansowej i gospodarczej Unii Europejskiej, w tym renegocjacji paktu fiskalnego. Propozycja ta wywołała niepokój na rynkach finansowych i wśród przywódców krajów UE. Kanclerz Niemiec Angela Merkel wykluczyła możliwość renegocjacji paktu, którego celem jest większa dyscyplina budżetowa w Unii.
Wstępne sondażowe rezultaty wyborów mają być podane o godz. 20. Do tej godziny kandydatów, media oraz instytuty badania opinii publicznej obowiązuje cisza wyborcza.
Do złamania tej ciszy doszło w trakcie pierwszej tury wyborów 22 kwietnia. Niektóre media m.in. z Belgii i Szwajcarii oraz francuska agencja AFP podały szacunkowe rezultaty wyborów przed godziną 20. W efekcie paryska prokuratura wszczęła przeciw tym nadawcom dochodzenie w sprawia zakłócenia ciszy wyborczej. Władze ostrzegają, że za złamanie tych przepisów grozi mediom grzywna w wysokości dochodzącej do 375 tys. euro.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.