Sześć osób zginęło, a dziesiątki odniosły obrażenia w środę w ataku bombowym pod akademią policyjną w Sanie, stolicy Jemenu - poinformowały miejscowe władze, aktualizując bilans ofiar.
Wstępnie służby bezpieczeństwa podawały, że śmierć poniosło 22 ludzi. Po sprawdzeniu stanu poszkodowanych przekazały, że zamachu nie przeżyło sześciu ludzi, ale wciąż jest bardzo duża liczba rannych.
"Liczba zabitych może wzrosnąć, wielu rannych jest w stanie ciężkim" - powiedział cytowany przez agencję AFP anonimowy policjant.
Wybuch nastąpił, gdy szkołę po skończonych zajęciach opuszczali kadeci. Ataku dokonał terrorysta samobójca.
Jedno ze źródeł poinformowało, że zamachowiec podjechał samochodem pod wejście do akademii, a potem wysadził się w powietrze. Świadkowie twierdzą, że siła eksplozji "starła auto w proch".
Jemeńskie służby podają, że sposób przeprowadzenia zamachu nosił cechy charakterystyczne dla Al-Kaidy na Półwyspie Arabskim, uznawanej przez USA za najniebezpieczniejszy odłam tej międzynarodowej siatki terrorystycznej.
Korzystając z niepokojów w Jemenie i słabości władz centralnych Al-Kaida de facto przejęła kontrolę nad częścią terytoriów na południu kraju. W maju armia wspierana przez Amerykanów zorganizowała ofensywę przeciw związanym z Al-Kaidą ekstremistom. Ta w reakcji zapowiedziała serię ataków.
W maju w czasie próby parady wojskowej w Sanie terrorysta-samobójca dokonał krwawego zamachu, w którym zabił blisko 100 ludzi.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.