Wczoraj Rada Naczelna opozycyjnego, nieuznawanego przez Mińsk i wspieranego przez Warszawę Związku Polaków na Białorusi postanowiła, że za trzy miesiące przeprowadzi przyspieszony zjazd.
Oznacza to, że nie dojdzie do pojednania opozycyjnego wobec władz w Mińsku ZPB z lojalną wobec reżimu Aleksandra Łukaszenki częścią organizacji, jak chce tego szef reżimowego ZPB Mieczysław Łysy. Z taką propozycją zwołania zjazdu wystąpiła Andżelika Orechwo, pełniąca obowiązki szefa organizacji od dwóch lat, po rezygnacji wybranej w marcu 2009 roku na czteroletnią kadencję Andżeliki Borys. Orechwo wytłumaczyła potrzebę przeprowadzenia przyspieszonego zjazdu chęcią powrotu do tradycji zjazdów na jesieni. Została ona przerwana gdy poprzednik Angeliki Borys - Tadeusz Kruczkowski wbrew statutowi organizacji wydłużył w 2004 r. swoją kadencję o pół roku i rozpisał zjazd na wiosnę, czyli na marzec 2005 roku. Kruczkowski po przegranych w marcu 2005 wyborach na prezesa przy pomocy władz białoruskich doprowadził do rozbicia największej polskiej organizacji na Białorusi na dwa obozy.
Jeden, reprezentowany obecnie przez Orechwo, jest uznawany i wspierany przez rząd w Warszawie, ale postrzegany jako nielegalny przez rząd w Mińsku. Druga, lojalna wobec rządu w Mińsku część ZPB, jest legalna, ale nie otrzymuje żadnego wsparcia z Warszawy. Na dodatek liderzy tej organizacji oraz najaktywniejsi jej działacze są objęci zakazem wjazdu do Polski. Zdaniem Tadeusza Gawina - pierwszego prezesa i założyciela Związku Polaków na Białorusi, siedem lat rozbicia ZPB na dwa obozy doprowadziło do niemal całkowitej degradacji polskiej aktywności po obu stronach barykady. – Reżimowcy nie mają kontaktu z Macierzą i wsparcia ze strony Polski, opozycyjny ZPB zaś niewiele może, działając w podziemiu – uważa pierwszy prezes ZPB.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.