Ścigany listem gończym przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej aktywista radykalnego Frontu Lewicy Leonid Razwozżajew został porwany w sobotę w Kijowie i następnego dnia potajemnie przewieziony do Moskwy, gdzie sąd nakazał aresztowanie go na dwa miesiące.
Poinformował o tym w poniedziałek deputowany do Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu, z ramienia lewicowej partii Sprawiedliwa Rosja Ilja Ponomariow. Razwozżajew jest jego asystentem. Na Ukrainie starał się o azyl polityczny.
Komitet Śledczy FR - jak dotąd - nie potwierdził zatrzymania opozycjonisty.
Według Ponomariowa jego asystent został uprowadzony przez służby specjalne Rosji, gdy wychodził z kijowskiego biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców. Następnie - z pominięciem oficjalnych procedur ekstradycyjnych - prywatnym samolotem przewieziono go do Moskwy.
Parlamentarzysta Sprawiedliwej Rosji utrzymuje też, że w niedzielę wieczorem Basmanny Sąd Rejonowy w Moskwie nakazał aresztowanie Razwozżajewa na dwa miesiące. Twierdzi również, że postępowanie sądowe toczyło się przy drzwiach zamkniętych i nie powiadomiono o nim nawet adwokatów zatrzymanego.
Dziennik "Kommiersant", powołując się na kijowskich obrońców praw człowieka, przekazał, że aktywista Frontu Lewicy został zatrzymany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.
Razwozżajew jest ścigany pod zarzutem podjęcie przygotowań do organizacji w Rosji masowych rozruchów. Dochodzenie w tej sprawie Komitet Śledczy FR wszczął w ubiegłą środę. Podejrzanymi są też m.in. koordynator Frontu Lewicy Siergiej Udalcow i jego bliski współpracownik Konstantin Lebiediew. Ten drugi już w czwartek został aresztowany na dwa miesiące. Natomiast Udalcowowi śledczy zakazali opuszczania Moskwy.
Śledztwo wszczęto po sprawdzeniu faktów przedstawionych w wyemitowanym 5 października filmie dokumentalnym "Anatomia protestu 2"; film nadała należąca do kontrolowanego przez państwo koncernu Gazprom telewizja NTV, a jego autorzy oskarżyli Udalcowa i jego otoczenie o przygotowywanie krwawej rewolucji w Rosji za pieniądze z zagranicy, przede wszystkim z Gruzji.
NTV pokazała m.in. fragmenty nagranej z ukrycia rozmowy Udalcowa i jego doradców z mężczyzną, którego przedstawiła jako Giwiego Targamadzego, "człowieka mającego doświadczenie w organizowaniu kolorowych rewolucji i wystąpień ulicznych", szefa komisji ds. obrony i bezpieczeństwa parlamentu Gruzji i jednego z przywódców Zjednoczonego Ruchu Narodowego kierowanego przez gruzińskiego prezydenta Micheila Saakaszwilego.
Stacja zmontowała materiał w taki sposób, że wynikało z niego, iż Targamadze i Udalcow chcą wywołać w Rosji rewolucję, która - ich zdaniem - powinna się zacząć od przejęcia władzy w graniczącym z Polską obwodzie kaliningradzkim, dokąd - jak zauważyli - Kreml nie będzie w stanie przerzucić dodatkowych wojsk, gdyż musiałyby one przejechać przez kraje NATO.
"Spiskowcy" jakoby planowali również zdobycie dzwonnicy Iwana Wielkiego na Kremlu. Według NTV Udalcow otrzymuje od strony gruzińskiej 35 tys. dolarów miesięcznie, a jego stronnicy przygotowywani są w "obozach szkoleniowych dla rewolucjonistów" na terytorium Litwy i Rumunii, gdzie wykładowcami są również "specjaliści od kolorowych rewolucji" z Gruzji i Serbii.
Stacja szczególnie wyeksponowała udział w antyputinowskich protestach skrajnych nacjonalistów skupionych wokół lidera ruchu Rosjanie, Aleksandra Biełowa-Potkina. Zasugerowała też, że animatorzy protestów gotowi są wciągnąć do realizacji swoich planów terrorystów czeczeńskich i bossów mafijnych. Pierwsi mieliby organizować akty dywersji, a drudzy - bunty w koloniach karnych.
Udalcow kategorycznie zaprzeczył, by protesty przeciwko Putinowi były finansowane z zagranicy. Zaprzeczył też, że spotykał się z wysłannikami Gruzji i że antyputinowska opozycja rozważa użycie siły w walce o władzę.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.