Co wynika z wyroku ETPC ws. „Agaty”? O tym na KUL dyskutowali prawnicy
4 lata temu 14-latka, która współżyła ze swoim chłopakiem, zaszła w ciążę. Lekarze zauważyli, że dziewczyna, która pierwotnie wyraziła chęć popełnienia aborcji, która była możliwa, gdyż była efektem czynu zabronionego, zaczęła się wahać. Szpital im. Jana Bożego w Lublinie odmówił przeprowadzenia aborcji, odpowiednią placówkę, w której zabito dziecko małoletniej, wskazała ostatecznie ówczesna minister zdrowia, Ewa Kopacz. 30 października 2012 roku „Agata” (w rzeczywistości nazywa się inaczej) i jej matka wygrały przed ETPC proces, jaki wytoczyły Polsce ze względu na brak dostępu do aborcji.
Prawo do aborcji?
Sprawa nie jest jednoznaczna i nad jej skutkami potrzebą złożenia odwołania oraz ewentualną możliwością rewizji wyroku zastanawiali się na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim uczestnicy seminarium otwartego poświęconego wyrokowi. Zorganizował je Instytut na rzecz Państwa Prawa, który był, obok m.in. Amnesty International i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, jedną z pięciu stron trzecich w procesie. Dyskusję rozpoczął prodziekan Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL, prof. Krzysztof Wiak, który przedstawił stan prawny w zakresie aborcji w Polsce. – Po wyrokach w sprawie Alicji Tysiąc i „Agaty” pojawiają się głosy, że Polska naruszyła prawo do aborcji. Prawo rozumiane nie potocznie, a normatywnie, oznaczałoby, że podmiot ma po drugiej stronie adresata, którym jest państwo i który musi zapewnić realizację tego prawa – mówił prawnik.
Czy tak rzeczywiście jest? – Przepis nie mówi o żadnym prawie do aborcji, tylko że przerwanie ciąży może być dokonane – dodał. Wskazał także na problematyczność wszystkich trzech wskazań do aborcji. Przykładowo trudno powiedzieć, czy każde zagrożenie dla zdrowia kobiety ma być wskazaniem do aborcji. – Jeśli istnieją podstawy do przesłanki eugenicznej, to są oparte na hipokryzji. Standardy współczesnego państwa wskazują, że osoby niepełnosprawne powinny liczyć na większą pomoc państwa. Dotyczy to jednak tylko osób, które się już urodziły, bo osób nienarodzonych pozbawiamy wszelkich praw – twierdzi prof. Wiak. Z kolei wskazanie dotyczące poczęcia dziecka w wyniku czynu zabronionego powoduje problem dwóch osób niepełnoletnich, które współżyją ze sobą: w świetle prawa obie są zarazem sprawcą i ofiarą. Czy ich dzieci także mają być skazane na aborcję?
Co widział Trybunał
Taka sytuacja miała miejsce w przypadku dziecka „Agaty” i jej chłopaka. Niestety, najprawdopodobniej wbrew faktom, ETPC stwierdził, że „Agata” została zgwałcona. – Trybunał przyjął za prawdziwe twierdzenie prawników skarżących – mówił dr Tomasz Sieniow z Instytutu na rzecz Państwa Prawa relacjonując stan faktyczny sprawy. Dodał, że przedstawicielom polskiego rządu w kluczowych kwestiach nie udało się poddać w wątpliwość większości faktów uznanych przez ETPC za prawdziwe. Na tej podstawie Trybunał doszedł do wniosku, że dziewczynie został utrudniony dostęp do aborcji przez lekarzy oraz księdza, który z nią rozmawiał. Także sąd nie miał prawa umieścić „Agaty” w ośrodku opiekuńczym, ponieważ w ten sposób utrudniał jej kontakt z matką. W ten sposób Polska miała naruszyć jej prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego oraz zakaz nieludzkiego lub poniżającego traktowania.
Wrocławski adwokat Olgierd Pankiewicz wskazywał na skutki wyroku. Mówił m.in. o tym, że w wyroku pojawia się określenie „anti-choice” („przeciw wyborowi”) i „aktywiści antyaborcyjni” w odniesieniu do osób, które próbowały nakłonić „Agatę”, by nie zabijała swojego dziecka. – Znakomita większość organizacji, które zgłaszają się jako „strony trzecie”, mają poglądy lewicowe. Dlatego lewicowy sposób przedstawiania praw człowieka od lat króluje przed ETPC – tłumaczył.
Czekamy na reakcję rządu
Zdaniem Pankiewicza jest wątpliwe, czy doszło do ingerencji władz publicznych w sferę praw człowieka. – Wszystkie relacje: dziewczyna-lekarz, dziewczyna-ksiądz, to były relacje osoba prywatna-osoba prywatna. Czy państwo ma obowiązek ingerować w te relacje? Inaczej jest w przypadku umieszczenia dziewczyny w ośrodku dla młodzieży na czas, jaki sąd uznał za niezbędny dla umożliwienia jej podjęcia samodzielnej decyzji co do aborcji. Sąd chciał dać jej miejsce, gdzie będzie mogła podjąć samodzielnie decyzję, nie pozostając pod wpływem matki, która mogła wywierać na nią nacisk – mówił prawnik. A jednak ETPC uznał, że w przypadku kontaktów z księdzem i lekarzami państwo miało prawo ingerować, a w przypadku matki, która mogła naciskać na córkę – nie. Zdaniem Pankiewicza istnieje zagrożenie, że wyrok Trybunału wprowadza dostępność aborcji w miejsce dopuszczalności aborcji, wbrew polskiemu prawu. Skrytykował także ograniczenia, jakie ETPC chce nakładać na wolność sumienia.
Tłumaczył też, że istnieje jeszcze możliwość rozpatrzenia sprawy przez Wielką Izbę Trybunału. W tym celu polski rząd musi się jednak odwołać od wyroku, co rozważa. Dodał, że rząd ma prawo w ciągu pół roku od otrzymania informacji, przekazać Trybunałowi nowe fakty dotyczące sprawy. W związku z tym zachęcił obecnych, którzy mogli mieć styczność ze sprawą, o przekazanie ministerstwu spraw zagranicznych dowodów, o których rząd mógł nie wiedzieć, a które mogłyby zmienić spojrzenie ETPC na sprawę.
W dyskusji nad tymi kwestiami wzięły także udział osoby nie będące prawnikami, które wyciągały własne wnioski z tej sprawy. – Obawiam się, że po tym wyroku, każdy, do kogo przyjdzie dziecko w sytuacji, w której znalazła się „Agata” z prośbą o radę, będzie musiał umyć ręce i powiedzieć: rób jak uważasz, to jest Twoja sprawa – mówił ks. Krzysztof Podstawka, który próbował pomagać „Agacie” w tym trudnym czasie. Dosadnie wyrok Trybunału określiła ginekolog dr Wanda Skrzypczak ze Szpitala im. Jana Bożego, który odmówił przeprowadzenia aborcji: - Wyrok ten jest wysoce niepedagogiczny. Moi asystenci mówią: wynika z tego, że małolaty mogą bezkarnie współżyć, ciążę usuną i jeszcze za to dostaną pieniądze.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.