Wynik wyborów parlamentarnych może zapowiadać kolejną rundę walki z prawicowym prezydentem.
Według trzech sondaży powyborczych partia premiera USL zdobyła 54-58 proc. głosów. Wcześniejsze dane z dwóch sondaży mówiły o maksimum 57 proc. Według analityków taki wynik daje rządzącej koalicji większość w nowym parlamencie, chociaż prezydent Basescu może powierzyć formowanie rządu nie Poncie, lecz komuś innemu z USL.
Prawicowe Przymierze Rumunii (ARD), z którego wywodzi się szef państwa, zajmuje w niedzielnych wyborach parlamentarnych drugie miejsce z wynikiem 19 proc. - wynika z sondażu powyborczego instytutu CURS.
Na trzecim miejscu plasuje się - zgodnie przewidywaniami - populistyczna Partia Ludowa biznesmena Dana Diaconescu, która, według exit-polls, zdobyła 10-13 proc.
Basescu, wobec którego latem USL próbowała uruchomić procedurę impeachmentu, dał do zrozumienia, że nie nominuje Ponty automatycznie na premiera, nawet w przypadku zwycięstwa USL. W rumuńskim systemie politycznym to prezydent desygnuje premiera. Ma też istotne uprawnienia dotyczące polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz spraw wewnętrznych.
Premier Ponta, który głosował w swym okręgu w Targu Jiu w południowo-zachodniej Rumunii, oświadczył dziennikarzom, że to na nim spoczywa obowiązek ponownego objęcia funkcji szefa rządu. "Mamy wielką przewagę. Od jutra poczynając możemy omawiać projekty na następne cztery lata, bo mamy spokój i stabilność" - powiedział Ponta.
Frekwencja na wyborach była niewysoka; w godzinach wieczornych, jeszcze przed zamknięciem lokali wyborczych, wynosiła 37 proc. Po części zawiniła zła pogoda, w tym obfite opady śniegu, lecz także głębokie rozczarowanie Rumunów do polityków, z których wielu to ludzie podejrzewani o korupcję.
Pierwsze wyniki głosowania mają być znane w nocy z niedzieli na poniedziałek.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.