W 2012 roku w Iraku zginęło 4471 cywili - wynika z danych pozarządowej organizacji Iraq Body Count (IBC). To pierwszy od trzech lat wzrost liczby ofiar - w 2011 roku w kraju tym zginęło 4059 ludzi.
Jak podkreśla IBC w opublikowanym we wtorek raporcie rocznym, wzrost liczby zabitych świadczy o tym, że rebeliantom wciąż zależy na przeprowadzaniu dużych zamachów bombowych.
W tym roku dokonywano co najmniej jednego takiego zamachu miesięcznie. Zazwyczaj ich celem były siły bezpieczeństwa, przedstawiciele władz lub szyici. Najkrwawszym dniem roku 2012 był 9 września, kiedy w serii zamachów bombowych zginęło ponad 100 ludzi.
"2012 jest pierwszym rokiem od 2009, kiedy liczba ofiar wzrosła - pisze IBC w oświadczeniu. - W sumie ostatnie dowody wskazują na to, że kraj pozostaje w stanie tlącej się wojny, która niewiele się zmieniła od 2009 roku, z niewysokim codziennym poziomem przemocy od czasu do czasu podkreślanym przez znaczące zamachy mające na celu zabicie dużej liczby ludzi".
Jak pisze Reuters, tarcia między szyitami, Kurdami i sunnitami w irackim rządzie przybierają na sile. W rok po wycofaniu się z kraju amerykańskich żołnierzy napięcia wyznaniowe, spory wewnątrzterytorialne i o ropę między etnicznymi Arabami a Kurdami są również coraz bardziej widoczne, co utrudnia naprawianie szkód po latach konfliktu. Napięcia międzywyznaniowe nasiliła też w całym regionie wojna domowa w sąsiedniej Syrii.
Jak podaje IBC, obecnie z danych organizacji wynika, że od kierowanej przez USA inwazji w 2003 roku, która doprowadziła do obalenia reżimu Saddama Husajna, w Iraku zginęło od 110 937 do 121 227 cywili.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.