Spór o traktat fiskalny dotyczy nie tylko jego treści, ale także sposobu jego przyjęcia. Istotą tego sporu jest kwestia suwerenności naszego państwa.
W lutym, po szczycie Unii w sprawie kolejnego budżetu na lata 2014–2020, parlament stanie przed ratyfikacją „Traktatu o stabilizacji, koordynacji i zarządzaniu unią gospodarczą i monetarną”, zwanego popularnie paktem fiskalnym. Został on przyjęty w marcu ub. roku przez przywódców 25 państw unijnych. Pod dokumentem nie podpisali się jedynie premierzy Wielkiej Brytanii oraz Czech. Miał na celu poprawienie dyscypliny budżetowej 17 krajów należących do strefy euro. Stanowi, że będą one musiały utrzymywać swój deficyt strukturalny na poziomie nieprzekraczającym 0,5 proc. PKB. Ta zasada ma zostać wpisana do prawa krajowego. Traktat instytucjonalizuje także procedurę podejmowania decyzji w strefie euro i stanowi, że kraje spoza euro, które ratyfikują nowy traktat, powinny uczestniczyć przynajmniej raz w roku w szczytach dotyczących konkurencyjności oraz zmian w architekturze strefy euro, a także, jeśli to wskazane, w sprawie wdrażania traktatu. Tak naprawdę nikt jednak nie wie, jaka będzie praktyka dalszego podejmowania decyzji w Unii Europejskiej, gdyż w jej obrębie będą działać trzy gremia decyzyjne: szczyty 27 krajów unijnych, szczyty 25 sygnatariuszy paktu fiskalnego oraz szczyty 17 członków strefy euro. Pojawia się pytanie, po co Polska ratyfikuje traktat, skoro nie jest w strefie euro, a co więcej, opisane w nim reguły dyscyplinujące budżet od dawna istnieją w naszym prawie. Premier Tusk przekonywał, że podpisał dokument, ponieważ naszym celem jest obecność w unijnym centrum. Jednak w kontekście ostatnich zapowiedzi premiera, że należy jak najszybciej rozpocząć debatę na temat wejścia Polski do strefy euro, dyskusja nad traktatem fiskalnym nabiera innego znaczenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.