![][1]Ubiegłotygodniowe orędzie Jana Pawła II nt. Chin jest "gestem, na który
czekałem od bardzo dawna" - powiedział dyrektor Wydziału ds. Chrześcijaństwa
Akademii Nauk Społecznych Chin prof. Ren Yan Li. Przebywał on w tych dniach na
kongresie "Kościół katolicki a Chiny współczesne: dziedzictwo przeszłości i
bieżące zagadnienia", zorganizowanym przez Uniwers
[1]: zdjecia/panele/china1.jpg
Ubiegłotygodniowe orędzie Jana Pawła II nt. Chin jest "gestem, na który czekałem od bardzo dawna" - powiedział dyrektor Wydziału ds. Chrześcijaństwa Akademii Nauk Społecznych Chin prof. Ren Yan Li. Przebywał on w tych dniach na kongresie "Kościół katolicki a Chiny współczesne: dziedzictwo przeszłości i bieżące zagadnienia", zorganizowanym przez Uniwersytet Katolicki w Mediolanie.
W wywiadzie dla katolickiej agencji prasowej "Zenit" profesor wyraził przypuszczenie, że dotychczasowe stanowisko rządu chińskiego wobec Stolicy Apostolskiej zmieni się po dokumencie papieskim, zastrzegając się zarazem, że jest to sprawa władz.
Mówiąc o sobie naukowiec chiński powiedział, że jest synem rewolucjonisty, dzięki czemu "miał bardzo uprzywilejowaną pozycję w swoim kraju i był przeznaczony do służby dyplomatycznej, dlatego nauczył się nawet włoskiego". "Jednakże #rewolucja kulturalna# wszystko zmieniła, moje pochodzenie stało się dla mnie problemem, wyrzucono mnie z Pekinu i wysłano na wieś, abym uczył w szkole średniej. Wróciłem do Pekinu wraz z dojściem do władzy Deng Xiaopinga, ale #rewolucja# zmieniła w istotny sposób punkt widzenia u wielu osób" - powiedział prof. Ren.
Wyjaśnił, że młodzi otrzymali wykształcenie w duchu marksistowskim, ale "rewolucja" wywołała kryzys wiary w otrzymane wartości. "Wielu młodych zaczęło się rozglądać wokół siebie, chcąc posłuchać, co mówią inni" - mówił dalej profesor. Podkreślił, że miał kolegów katolików, których bardzo dobre postępowanie wywarło na nim duże wrażenie, "różnili się od otoczenia, przede wszystkim byli optymistami w życiu, mimo że znajdowali się w gorszej sytuacji niż ja". "Zacząłem się więc zastanawiać: a może wiara religijna jest czymś więcej, niż nam mówiono i tak zacząłem ją badać" - stwierdził rozmówca "Zenitu".
Obecnie jest on ekspertem, którego - jak sam mówi - potrzebują zarówno rząd, jak i sami chrześcijanie, w Chinach bowiem jest bardzo mało osób znających naprawdę tę religię. Dodał, że szczególnie dogłębnie poznał Sobór Watykański II i m.in. na ten temat głosił już wiele wykładów w seminariach duchownych i w kościołach. Jednocześnie podkreślił, że celem jego działalności nie jest propagowanie religii, ale pomaganie w zrozumieniu jej i usuwanie przesądów, które wywołują nieporozumienia, dlatego nawet rząd ceni jego pracę. Zdaniem naukowca, "obecnie w Chinach istnieje klimat otwarcia, który na to pozwala".
Na pytanie agencji o prześladowania chrześcijan w Chinach, profesor odparł, że nie jest to prawda, gdyż jeśli są oni aresztowani, to nie za wiarę, ale z powodów politycznych. "Gdyby rząd chciał aresztować chrześcijan jako takich, musiałby wtrącić do więzień miliony osób, tymczasem tylko nieliczni są aresztowani" - powiedział prof. Ren. Dodał, że według władz wierni ci utrzymywali niewłaściwe kontakty. "Celem tego rządu, jak każdego innego, jest kontrola społeczna a w chińskich warunkach urzeczywistniania jej aresztowani są ci, którzy chcą uciec spod tej kontroli" - podkreślił naukowiec.
Na zarzut agencji, że w myśl najnowszych wytycznych partia popiera tylko Kościół "patriotyczny" a surowo ogranicza "podziemny", gość z Chin oświadczył: "Zgadza się. Odrzucany i prześladowany jest tylko ten, kto chce uniknąć kontroli społecznej a Kościół #podziemny# jest poza kontrolą i jest to sprawa polityczna".
«« | « |
1
| » | »»