W Chinach brakuje kobiet. Rządowa "polityka jednego dziecka" połączona z tradycyjnym preferowaniem chłopców, zagroziła demograficznej równowadze kraju. O sytuacji zaalarmowała Ren Yuling, delegatka Chińskiego Ludowego Komitetu Polityczno-Doradczego.
W Chinach brakuje kobiet. Rządowa "polityka jednego dziecka" połączona z tradycyjnym preferowaniem chłopców, zagroziła demograficznej równowadze kraju. O sytuacji zaalarmowała Ren Yuling, delegatka Chińskiego Ludowego Komitetu Polityczno-Doradczego.
Powołując się na rezultaty ostatniego spisu ludności, powiedziała: "Wskaźniki są bardzo groźne: wśród pięciolatków na każde 100 dziewczynek przypada 119 chłopców a wśród czterolatków - 121 chłopców. W niektórych regionach sytuacja jest nawet gorsza: w prowincji Guangxi 100 dziewczynkom odpowiada 140 - a w prowincji Hainan 135 - chłopców".
Ren Yuling ostrzega: "Jeśli nie zrobimy niczego w celu poprawienia proporcji, gdzie mężczyźni znajdą żony za 25 lat, gdy dorosną". Jej zdaniem, deficyt kobiet już teraz stanowi źródło poważnych problemów społecznych, takich jak: porwania, handel kobietami, rozkwit prostytucji.
Stosowana w Chinach polityka jednego dziecka i tradycyjna preferencja chłopców przyczyniły się do masowych aborcji płodów płci żeńskiej i porzucania nowonarodzonych dziewczynek przez rodziców. "Trzeba zmienić pokutujące przekonanie, że chłopcy są bardziej wartościowi niż dziewczynki. Należy też zapobiegać selekcji płciowej w klinikach i szpitalach oraz udoskonalić system rejestrowania noworodków", powiedziała Ren Yuling.
Mimo, iż wydana w 1995 roku w Chinach ustawa o zdrowiu matki i dziecka zakazuje dokonywania aborcji ze względu na płeć, dzięki rozmaitym wybiegom, korupcji personelu medycznego i czarnemu rynkowi, proceder ten nadal kwitnie. Raport z 2000 roku ujawnił fakt, że wiele chińskich rodzin dopuszcza się dzieciobójstwa, postrzeganego przez niektórych jako "opóźniona aborcja".