Salezjanie z Lubina złożyli 6 czerwca we wrocławskiej prokuraturze zawiadomienie w sprawie przestępstwa, którego - ich zdaniem - dopuścili się były dyrektor Kredyt Banku i jego pełnomocnik. Zakonnicy twierdzą, że bankowcy, zawiadamiając o wyłudzeniu ponad 133 mln pożyczki, ukryli rolę w tym przestępstwie swoich pracowników.
Salezjanie z Lubina złożyli 6 czerwca we wrocławskiej prokuraturze zawiadomienie w sprawie przestępstwa, którego - ich zdaniem - dopuścili się były dyrektor Kredyt Banku i jego pełnomocnik. Zakonnicy twierdzą, że bankowcy, zawiadamiając o wyłudzeniu ponad 133 mln pożyczki, ukryli rolę w tym przestępstwie swoich pracowników.
Radca prawny wrocławskiego oddziału Kredyt Banku miał odwiedzić zakonników wymienionych jako pożyczkobiorcy, by nakłaniać ich do podpisania oświadczeń, z których wynikałoby, że to oni zaciągali pożyczki. Tymczasem wiadomo już było, że ich podpisy na wnioskach kredytowych zostały sfałszowane.
Prokuratura okręgowa we Wrocławiu już od kilku miesięcy prowadzi śledztwo w sprawie niespłacenia 133 mln zł kredytów lombardowych przez zgromadzenie salezjanów. Zarzuty w tej sprawie postawiono, m.in. byłemu szefowi fundacji salezjańskiej ks. Ryszardowi M.
Pełnomocnik salezjanów, mecenas Krzysztof Wyrwa powiedział KAI, że ks. Ryszard M., do jesieni ubiegłego roku prezes Fundacji Pomocy Młodzieży im. św. Jana Bosco - w imieniu parafii i domów zakonnych zaciągał wielomilionowe kredyty, głównie w Wielkopolskim Banku Kredytowym-Banku Zbożowym i Kredyt Banku. Pierwszy kredyt otrzymał jeszcze w 1999 r., a ostatni w sierpniu 2000 roku. Pełnomocnik salezjanów twierdzi, że zakonnik działał bez wiedzy władz zgromadzenia i że część kredytu do tej pory nie została spłacona.
Zdaniem pełnomocnika, banki przy udzielaniu pożyczek dopuściły się "rażących błędów proceduralnych, nie sprawdzając nawet, czy Ryszard M. jest faktycznie upoważniony do występowania w imieniu Towarzystwa św. Franciszka Salezego". Uważa on, że część dokumentów była prawdopodobnie sfałszowana, co wyszłoby na jaw, gdyby pracownicy banków postępowali zgodnie z obowiązującą procedurą.
To kolejny cenny artefakt, który zniknął w Egipcie w ostatnim czasie.
Jest on postrzegany jako strategiczne blokowanie Chin w rejonie Pacyfiku.
To już nie te czasy, gdy wojna toczyła się tylko na terytorium Ukrainy.
"Nie wjechaliśmy na terytorium Izraela, ale zostaliśmy siłą zabrani z wód międzynarodowych".
Dokładna liczba uwięzionych przez zawieje turystów nie jest znana.