Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy "współgra" z papieskim apelem o wyobraźnię miłosierdzia - uważa znany reżyser Krzysztof Zanussi.
Jego zdaniem zaspokaja ona dość powszechną potrzebą bezinteresownego włączania się w pożyteczną akcję. Jest nasyceniem tęsknoty za bezinteresownym działaniem dla konkretnego dobra ogólnego. A że Owsiak cieszy się ogromnym zaufaniem, akcja rozwija się, gdyż ludzie są przekonani, że warto mu zaufać. Zdaniem Zanussiego jeszcze dwa czynniki przyczyniają się do jej powodzenia. Ponieważ żyjemy w atmosferze zarabiania pieniędzy i presji osiągnięcia sukcesu, konsolidacja wokół szlachetnego celu zaspakaja wyższe potrzeby ludzkie, jest odtrutką na współzawodnictwo dnia codziennego. Ponieważ spotkała się z nieoczekiwaną krytyką ze strony pewnych kręgów kościelnych, podniosła jej atrakcyjność wśród ludzi, którzy się nie identyfikują ze światopoglądem religijnym. Ostatecznie znalazła poparcie takich autorytetów jak abp Józef Życiński. Dzięki tym kontrowersjom stała się bardziej atrakcyjna, bo nie jest obojętna, a wzbudza emocje. Zanussi uważa, że jej cele przemawiają tym bardziej, że w powszechnej biedzie musimy przyzwyczajać się do tego, że nie państwo i nie podatnik, ale również dobrowolny ofiarodawca podtrzymuje najsłabszych, biedne ogniwo, jakim jest nasza służba zdrowia. Panuje przekonanie, że to jest dobre i sprawiedliwe, gdyż ludzie nie są w stanie pokryć kosztów leczenia wielu "drogich" chorób. Reżyser zwrócił też uwagę, że ta akcja, choć powstała dziesięć lat temu, jest w istocie akcją miłosierdzia, ludzi w najgłębszym stopniu miłosiernych, którzy dają pieniądze w trosce o słabych i biednych. Jest więc zgodna z papieskim apelem i wyobraźnię miłosierdzia i realizowanie programu miłosierdzia, który Jan Paweł II skierował w czasie ubiegłorocznej pielgrzymki na krakowskich Błoniach. A poza wszystkimi innymi walorami Orkiestra dodaje także barw codzienności.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.