Co piąty tegoroczny maturzysta pielgrzymował na Jasną Górę. Przez ostatnie trzy miesiące przybyło do sanktuarium ponad 100 tys. tegorocznych maturzystów, a do egzaminu z języka polskiego przystąpiło ponad 500 tys. uczniów.
Główna intencja pielgrzymowania była oczywista: prośba o zdanie jednego z najważniejszych egzaminów w życiu. Młodzi, szczególnie w dniach konfliktu irackiego, modlili się także o pokój. Polecali Matce Bożej swą przyszłość - jak sami podkreślali - wciąż rysującą się w ciemnych barwach. Program każdej z pielgrzymek był podobny. Konferencja, Droga Krzyżowa, okazja by przystąpić do sakramentu pojednania, Msza św., czasem jakieś spotkanie z tzw. "ciekawym człowiekiem". Wielu młodych zdawało sobie sprawę, że stoją nie tyko przed egzaminem dojrzałości, ale przede wszystkim wchodzą w dorosłe życie, a przyjazd do Matki Bożej jest dobrą okazję, by to całe życie zawierzyć Bogu. "Przyjechałem ponieważ wcale nie czuję się dorosły. Nie chodzi tylko, aby wyprosić pozytywny wynik egzaminu, przecież to tylko epizod, najtrudniejsze wybory, decyzje są dopiero przede mną. Chcę prosić, aby były dobre" - stwierdził Krzysztof z X LO w Krakowie. Większość młodych ludzi podkreślała jednak strach, jaki towarzyszy egzaminowi. "Tak się boję, że chciałem wziąć książkę do autokaru, ale się powstrzymałam" - powiedziała Aleksandra z Bydgoszczy. Pielgrzymki są modlitwą i prośbą do Matki Bożej o pomoc, światło Ducha Świętego, roztropność na maturze, ale - mówi ks. Leszek Uroda z krakowskiej parafii p.w. św. Floriana - "trwoga z przysłowia rzeczywiście sprawia, że nie widzi się innej pomocy jak tylko właśnie u Boga. Może nie mówią tego oficjalnie, ale pomoc Boża zawsze się przydaje, tym bardziej przy maturze. Oni to dobrze wiedzą" - dodaje. Słowa te uzupełnia wypowiedź O. Faustyna Zatoki, franciszkanina z wrocławskiego duszpasterstwa akademickiego "Antoni" - "Czasami trwoga matury otwiera drogę do Boga". Abiturientom szkół średnich w modlitwie jak zawsze towarzyszyli księża biskupi, którzy w homiliach szczególny nacisk kładli na przyszłość młodych ludzi. Prymas Polski kard. Józef Glemp, który modlił się pod koniec kwietnia wraz z maturzystami metropolii warszawskiej, zachęcał, by młodzi nie lękali się niczego, "choć świat jest złożony, pełen zła, to jest w nim dużo Boga, którego poprzez Kościół trzeba kochać". Prawie 30 grup diecezjalnych, pielgrzymek szkolnych oraz klasowych, w których maturzyści przez ostatnie trzy miesiące przybywali na Jasną Górę były również okazją, by duszpasterze mogli podzielić się swym doświadczeniem pracy i spróbować odpowiedzieć na pytanie: jaka jest ta dzisiejsza młodzież? O. Faustyn Zatoka, franciszkanin, duszpasterz akademicki we wrocławskim duszpasterstwie "Antoni" podkreśla, że bez względu, co byśmy myśleli o młodych ludziach to warto w nich zainwestować. "Oni często nawet nie wiedzą, co jest dobre a co złe. Ale to dlatego, że nikt im tego odważnie nie powiedział. Trzeba jasno "nie owijając w bawełnę" mówić o grzechu ale i o miłości, trzeba wymagać, stawiać sprawę jasno, Boże Prawa przedstawiać zdecydowanie, mówić o tym, ze nie można żyć tak jak proponuje świat. Jeśli oni zobaczą że komuś na nich zależy, to wtedy wyzwala się w młodych ogromny potencjał, który pcha ich ku dobremu" - mówi z entuzjazmem franciszkanin. Nieco mniejszym optymistą jest ks. Krzysztof Buchholz, duszpasterz akademicki z Gniezna. Zwraca uwagę, że jakkolwiek trudno generalizować, to młodzi są dziś świetni przede wszystkim w świecie wirtualnym, z tym rzeczywistym radzą sobie znacznie gorzej. "Owszem, są bardzo ambitni, mają ogromne nadzieje, mnóstwo planów, jednak w sferze ducha, umiejętności radzenia sobie z życiem jest często tragicznie". Wskazując na przyczyny takiej sytuacji ks. Krzysztof nie wymienia tylko rodziców, ale raczej ogół dorosłych. "To w znacznej mierze od nas wszystkich zależy jacy oni są i jacy będą" - podkreśla.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.