O świętość w zwyczajnym życiu - w ojczyźnie, mieście rodzinie - apelował Prymas Polski. W uroczystość Wszystkich Świętych odprawił Mszę św. w kościele św. Karola Boromeusza na warszawskich Powązkach.
W całym kraju jak długi i szeroki, ludzie nawiedzają dziś cmentarze - mówił w homilii kard. Józef Glemp. Jest to przypomnienie o tych, którym zawdzięczamy życie. Dziś są prochem, ale żyjemy dzięki nim, przekazali nam wiarę, nadzieję, miłość, narodową tradycję. Komentując fragment Apokalipsy św. Jana o tych, którzy idą w orszaku, przyszli z wielkiego ucisku, a ich szaty są białe, gdyż opłukali je we krwi Baranka, kard. Glemp powiedział, że wszystko może zostać oczyszczone. Przypomniał o Polakach, którzy przeszli przez ucisk - poczynając od św. Stanisława po św. Maksymiliana i 108 męczenników II wojny światowej. Obok nich są cisi bohaterowie, którzy nie zostali oficjalnie wyniesieni na ołtarze - Romuald Traugutt, czy bohaterowie Powstania Warszawskiego, którzy pokazali, jak trzeba kochać wolność i że służba człowiekowi jest czymś wielkim. Ale istnieje także świętość całkiem zwyczajna, która polega na wypełnianiu przykazań, uczciwym życiu, pomocy drugiemu człowiekowi, trosce o rodzinę. Dzięki temu każdy wierny włączy się kiedyś do wielkiego orszaku, idących w bieli, bo opłukali swoje szaty we krwi Baranka - stwierdził kard. Glemp. Po Mszy św. Prymas Polski poprowadził tradycyjną procesję po cmentarzu powązkowskim, w którą włączyli się księża pracujący w parafii św. Karola Boromeusza, siostry zakonne, poczty sztandarowe. Kard. Glemp poświęcił też nowe kolumbarium - miejsce przechowywania urn z prochami. Mieszkańcy Warszawy tłumnie odwiedzają ten najstarszy cmentarz stolicy. Jak co roku aktorzy kwestują na renowacje zabytkowych grobowców na Powązkach. Prowadzone są zbiórki także na prace konserwatorskie na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie, na wileńską Rossę, na mogiły Polaków, zamordowanych w Katyniu, Miednoje i Charkowie.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.