O 15 "agencji" mniej

KAI

publikacja 17.12.2003 06:51

15 domów publicznych działających pod przykrywką agencji towarzyskich, dyskotek, a nawet... biur tłumaczeń udało się zlikwidować warszawskiemu urzędowi miejskiemu we współpracy z policją i innymi służbami.

- Zdajemy sobie sprawę, że nie uda nam się wyeliminować zjawiska prostytucji, ale chcemy je przynajmniej znacznie ograniczyć - powiedział KAI dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Lucjan Bełza. Pracownicy stołecznego ratusza zlokalizowali na razie ok. 300 domów publicznych. Czyli - jak ocenia Bełza - zapewne połowę albo jedną trzecią takich miejsc. Pracownicy biura po prostu dzwonili pod numery znalezione w ogłoszeniach prasowych i na ulotkach wkładanych za wycieraczki samochodów. Adresy podawali również mieszkańcy Warszawy, piszący listy ze skargami na "agencje towarzyskie", w których odbywały się nieustające awantury. Klienci tych lokali są bardzo uciążliwi dla mieszkańców - zachowują się wulgarnie, zaczepiają kobiety i dzieci, brudzą na klatkach schodowych. - Prostytucja nie jest w Polsce karana - przypomina Grażyna Kurzyca z Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Można jednak doprowadzić do likwidacji "agencji" z wielu innych powodów. Najskuteczniejsza metoda to wykorzystanie faktu, że mieszczą się one w lokalach mieszkalnych i nie mają pozwolenia do wykorzystania ich "na cele niemieszkalne". Wtedy powiatowy Urząd Nadzoru Budowlanego może nakazać zamknięcie firmy - nawet gdy właściciel twierdzi, że prowadzi biuro tłumaczeń (dlatego zatrudnia cudzoziemki), salon masażu albo wypożyczalnię kaset pornograficznych. Duża część warszawskich domów publicznych znajduje się w mieszkaniach komunalnych, których właścicielem jest miasto. Wtedy urząd może podwyższyć czynsz tak, żeby właścicielowi nie opłacało się go zajmować. Skuteczne są również kary za sprzedaż alkoholu bez pozwolenia. - Okazuje się, że najprostsze metody są najlepsze - mówi Bełza. Nie potrafi jednak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego policja i służby miejskie nie podjęły wcześniej zorganizowanej walki z "agencjami". Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego nie ma uprawnień do zamykania "agencji towarzyskich". Jego pracownicy jedynie informują policję, straż miejską i odpowiednie urzędy, że podejrzewają nieprawidłowości w działaniu "agencji". Polski kodeks karny przewiduje kary za stręczycielstwo, czyli czerpanie zysków z nierządu, i za sutenerstwo, czyli odpłatne wynajmowanie mieszkania na prostytucję. Jednak trzeba udowodnić, że w firmie zarejestrowanej np. jako agencja towarzyska faktycznie odbywa się prostytucja.

Więcej na następnej stronie
Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 2 Następna strona Ostatnia strona