Film daleki od ducha Ewangelii, niebezpieczny i artystycznie nieudany - tak o "Pasji" Mela Gibsona mówili w Krakowie uczestnicy debaty zorganizowanej przez "Tygodnik Powszechny" i Apollo Film.
Dyskusja odbyła się 3 marca wieczorem po przedpremierowym pokazie filmu w kinie "Kijów". Wzięli w niej udział ks. Adam Boniecki, Agnieszka Holland, prof. Władysław Stróżewski oraz Stanisław Krajewski. Ks. Adam Boniecki podkreślił, że trudno zaprzeczyć, iż dla widzów "Pasji" słowa "ukrzyżowan, umarł i pogrzebion" - często wypowiadane bezmyślnie - nabiorą konkretnego znaczenia, ale epatowanie okrutnymi scenami jest niebezpieczne. - Niebezpieczeństwo tego filmu polega na wyeksponowaniu na pierwszym planie okropnych tortur. Nie na tym polega ciężar krzyża, który czczą chrześcijanie - uważa redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego". Dodał, że wyeksponowanie tortur i fizycznego bólu Chrystusa wykrzywia perspektywę. Agnieszka Holland stwierdziła, że z filmu Mela Gibsona emanuje "negatywna, zła energia". Reżyserka przyznała, że nie ma artystycznego zaufania do twórcy "Pasji" i nie podobają się jej jego religijne poglądy, ale nie sądziła, że zobaczy coś tak strasznego. - "Pasja" jest filmowym kiczem, ale to teraz nie ma znaczenia. Ważne jest to, że film otwiera otchłań przemocy i gwałtu, tak bardzo odległą od ducha Ewangelii - uważa. Holland jest zaniepokojona otoczką, jaka wytworzyła się wokół obrazu Gibsona. Podkreśliła, że w czasach fundamentalizmów religijnych może się on stać "zaczynem czegoś strasznego". - Jeżeli znaczenie tego filmu będzie rosło, może to oznaczać powrót do najciemniejszych czasów i klęskę nauczania Kościoła - dodała. - Potworne, bezmyślne okrucieństwo na ekranie i ukazywanie Chrystusa jako skrwawionego pulpetu dowodzi, że ten film ma tyle wspólnego z Ewangelią, co Osama bin Laden z Koranem. Jestem przerażona - stwierdziła reżyserka. Słowa Agnieszki Holland zostały powitane oklaskami przez licznie zgromadzoną na debacie publiczność. Prof. Władysławowi Stróżewskiemu brakowało w "Pasji" chrześcijańskiego przesłania o miłości i przebaczeniu. Wybitny filozof podziela przerażenie okrucieństwem scen filmu. Według niego arcykapłani żydowscy zostali pokazani jako "zadowoleni widzowie, którzy delektują się złem". Stróżewski dodał, że obraz Mela Gibsona gubi istotę tragizmu skazania Chrystusa, starcia dwóch racji - Jezusa i arcykapłana, który ze swojego punktu widzenia miał powody, by chcieć Jego śmierci. Zdaniem filozofa, za dużo było potwornego okrucieństwa żołnierzy rzymskich, z których żaden - poza Piłatem - nie zastanawiał się nad tym, co robi.- Nagromadzenie przemocy i gwałtu jest tutaj nie do zniesienia - stwierdził. Stanisław Krajewski dodał, że epatowanie drastycznością przekroczyło wszelkie granice. - Dosłowne sceny tortur są religijnym kiczem, można tylko pytać czy będzie to służyło dobrym, czy też złym celom - powątpiewał współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. Krajewski podkreśla, że w obrazie Gibsona bohaterowie są jednoznacznie podzieleni na złych i dobrych.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.