Liczą się fakty i prawda, a nie wrogie artykuły prasowe. Wróg ma jeden cel. Zniszczyć osobę, autorytet kapłana, a co za tym idzie, uderzyć w Kościół i otworzyć furtkę dla następnych ataków - mówił w niedzielę ks. prał. Jankowski. **Za Naszym Dziennikiem publikujemy cały tekst jego wystąpienia.**
Nie mogę milczeć Moi mili, wiem i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że znowu zostanę oskarżony o wykorzystywanie ambony, o nieposłuszeństwo i tak dalej... Ale całe swoje życie poświęciłem Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie, której los jest dla mnie najważniejszy. To z miłości do Polski, Narodu, ludzi, wśród których pracuję i żyję, podjąłem działalność prowadzoną w mrocznych latach osiemdziesiątych, wymagającą nie tylko samozaparcia, odwagi, nieustannego czuwania, ale również gotowości spieszenia z pomocą tam, gdzie w mrokach kłamstwa czyniono Polakom zło. Tę działalność kontynuuję do dnia dzisiejszego z takim samym oddaniem, determinacją i ambicją, wypływającymi z mojej natury księdza i Polaka! Uważałem i uważam nadal, że nie mogę jako kapłan milczeć, gdy widzę zło, i nie wskazywać zagrożeń, jakie mogą płynąć z działań polityków, władzy, wrogów Polski i Kościoła! Moim obowiązkiem jest piętnować każdy przejaw odchodzenia od nauki Kościoła, tak w wymiarze ludzkim, jak również w wymiarze społecznym i narodowym! W ostatnich tygodniach, wybierając moment powszechnego oburzenia społeczności światowej na zjawisko pedofilii, które według mediów sterujących opinią z natury rzeczy przypisane jest kapłanom katolickim pielęgnującym celibat, we wszystkich środkach masowego przekazu w kraju i za granicą, w gazetach, radiu, telewizji, internecie ogłoszono mnie pedofilem, złoczyńcą, z którym dzielna, gdańska prokuratura niechybnie się rozprawi. Każdy inny, przytłoczony tak potworną potwarzą, pewnie usunąłby się w cień. Ja atak przetrwałem. Prokuratura po cichu wycofała się z głoszonego pomówienia i by rozmydlić sprawę własnej nieodpowiedzialności, skierowała ją do innej miejscowości, licząc na to, że może tak jak prokuratura w Elblągu rozprawiła się z ks. bp. Śliwińskim, tak samo rozprawi się z ks. Jankowskim. Z pomówień pedofilii narodził się nagle donośny zarzut antysemityzmu, odgrzewany po raz kolejny, który według polskiego prawa jest także karany. Ale i w tym przypadku prokuratura nie chce mnie ścigać. Dlaczego? Bo to wszystko jest nieprawda! Potem media ruszyły w kierunku rzekomej demoralizacji młodzieży i występków, jakie miałyby jakoby mieć miejsce na plebanii. Nie ma na to żadnych dowodów, więc teraz mówi się o utracie dobrego imienia i - co za tym idzie - niemożności kierowania parafią. Te argumenty powtarzane w ciągu ostatnich kilku dni mogą napawać mnie jedynie smutkiem i wskazują jednoznacznie na podstępny charakter uknutej intrygi. Następnym jej rozdziałem były wczorajsze publikacje prasowe, jakobym chciał zostać senatorem i odejść od Kościoła. Jak łatwo zauważyć, "sensacyjne" artykuły z pierwszych stron gazet napisali ci sami ludzie, którzy wcześniej donosili usłużnie o pedofilii, molestowaniu i innych swoich chorych wizjach. Dowodzi to jedynie tego, że w kłamstwie nie ma granic i każda, nawet największa bzdura zostanie opublikowana, aby tylko jątrzyć, dzielić i zasiać ziarno niezgody. Mówię publicznie, iż jako kapłan wybaczam i modlę się, ale jako grzeszny człowiek brzydzę się takimi ludźmi, pseudodziennikarzami i takimi mediami, które produkują takie kłamstwa!
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.