Bez pozwolenia generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego ksiądz Popiełuszko nie zostałby nigdy zamordowany - twierdzi Janusz Kotański, historyk, autor świeżo wydanej książki "Nagroda dla księdza".
Mówił prawdę i nie bał się prawdy Przypisywanie działalności ks. Jerzego charakteru politycznego okazuje się też nieuzasadnione, gdy przeanalizuje się jego kazania. A także język, jakim się posługiwał. - Nie był on polityczny, ale wyraźnie teologiczny - podkreśla Janusz Kotański. Bo ks. Popiełuszko odwoływał się w swych kazaniach często do Biblii, do nauczania kard. Wyszyńskiego i Jana Pawła II. Nigdy nie atakował. Otwarcie natomiast mówił o aktualnych ludzkich problemach, troskach i cierpieniach. Odnosił się do bieżących wydarzeń w Polsce, ale zawsze w kontekście Ewangelii, troski o ludzką godność. Tak było na przykład w maju 1982 roku, po tym, jak ludzie zbojkotowali pochód pierwszomajowy i organizowali antypochody. Brali udział w mszach świętych w intencji świata pracy, modlili się w święto Konstytucji 3 Maja, a potem przechodzili ulicami stolicy w pochodzie. Zomowcy wypadali wtedy na tłum z pałkami, armatkami wodnymi, rzucali gazy łzawiące przez uchylone drzwi kościołów. Wielu bili i aresztowali. Starcia z milicją trwały często do późnego wieczora. Ucierpiało wielu niewinnych ludzi. Toteż w kazaniu podczas Mszy za Ojczyznę, 30 maja, ksiądz Jerzy wołał o pomoc do Maryi. Kazanie to przybrało formę litanii: ? Matko oszukanych, módl się za nami; Matko zdradzonych, módl się za nami; Matko pojmanych, módl się za nami; Matko przesłuchiwanych, módl się za nami; Matko przerażonych, módl się za nami; Matko osieroconych, módl się za nami; Matko bitych w dniu Twojego Święta Królowej Polski, módl się za nami� - To, co mówił w swych kazaniach ks. Jerzy, wynikało z faktu, że zawsze mówił prawdę i nie bał się prawdy - oceniał biskup Zbigniew Kraszewski. Zarazem Popiełuszko w homiliach nieustannie uczył, jak przezwyciężyć nienawiść i zło dobrem zwyciężać. Po każdej mszy prosił wychodzących z kościoła, aby nie dawali się wciągnąć w zamieszki i prowokacje. I tłum spokojnie się rozchodził. - To było naprawdę wyjątkowe doświadczenie, zwłaszcza że wokoło stały budy milicyjne, które tylko czekały na pretekst, by kogoś aresztować - mówi Katarzyna Soborak, notariusz procesu beatyfikacyjnego. Widzenie władz państwowych było jednak inne. Ksiądz Zdzisław Król wspomina: - Często musiałem chodzić do Urzędu ds. Wyznań, by wyjaśniać wiele spraw związanych z Jerzym, jak i z innymi księżmi, którzy w opinii władz państwowych sprawiali kłopot, bo "działali na szkodę Polski Ludowej". Chodziło m.in. o księdza Jana Sikorskiego, księdza Stanisława Małkowskiego i wielu innych. W tym szeregu zawsze wymieniano księdza Popiełuszkę, cytowano jego kazania, gdyż rzekomo miały budzić społeczny niepokój. A przecież nie było w tych kazaniach akcentów politycznych, choć takie zarzuty wtedy oficjalnie wysuwano. To jest bardzo ważne: on miał wówczas ogromną szansę zaangażowania się bezpośrednio w politykę. Mógł stać się działaczem politycznym, ale świadomie tego nie uczynił. Inaczej pojmował swe posłannictwo. Mówił o tym również mec. Edward Wende: - Nigdy nie wydawał swoim wiernym poleceń politycznych, ale komuniści nie mogli tego zrozumieć. Mówił prawdę, która była dla nich niewygodna, ale zawsze głosił ją w kontekście Ewangelii. Analizowałem zresztą te kazania pod kątem ewentualnego procesu. Nie było w nich żadnych haseł politycznych. Nie wzywał też nigdy do buntu, zamieszek. Ks. Popiełuszko zawsze w ten sposób traktował swoje zaangażowanie, odkąd na dobre zetknął się ze światem robotników. Gdy jesienią 1981 roku zjawił się na Zjeździe NSZZ "Solidarność" w Gdańsku, to po to, by rozdać uczestnikom papieską encyklikę Laborem exercens, i aby codziennie rano odprawić im mszę świętą. Kiedy miesiąc później wybuchł strajk w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarnictwa, on przedzierał się przez kordony milicji, by spowiadać i podnosić na duchu studentów. A podczas pierwszej wigilii stanu wojennego, 24 grudnia 1981 roku, obszedł posterunki wojskowe na Żoliborzu i rozdawał marznącym żołnierzom opłatki. - To nie wasza wina, że tu stoicie - mówił. Tak mógł postąpić tylko kapłan, a nie działacz polityczny. Typowe dla niego podejście widać było również po jego reakcji na ukazujące się w prasie paszkwile Jerzego Urbana, który kierował pod adresem księdza Jerzego rozmaite, wyssane z palca oskarżenia. Ktoś z przyjaciół zarzucił nawet wówczas księdzu Popiełuszce, że zbytnio oszczędza autorów pomówień, nie wymienia bowiem publicznie ich nazwisk. Reakcja ks. Jerzego jest tu jednak wymowna: - Naprawdę nic nie zrozumieliście? Walczę ze złem, a nie z jego ofiarami. Trzeba też pamiętać, że zaangażowanie ks. Jerzego wynikało z jego nastawienia do ludzi. Po przyjęciu święceń kapłańskich w 1972 roku, wraz ze swoim najbliższym kolegą ustalił hasło swego kapłaństwa: "żeby się nie skleszyć, czyli nie stać się klechą, zamkniętym na plebanii i zajętym swoimi sprawami". I od pierwszej parafii w Ząbkach, poprzez inne miejsca pracy (parafia Dzieciątka Jezus w Warszawie, kościół akademicki św. Anny, duszpasterstwo medyczne, i wreszcie św. Stanisław Kostka) tę dewizę realizował. Zawsze był blisko ludzi, a zwłaszcza tych, którzy najbardziej potrzebowali pomocy. Stąd było dla niego naturalnym odruchem, że gdy wybuchł stan wojenny, zaczął opiekować się rodzinami internowanych albo organizować sprowadzanie darów z Zachodu. Dał się wtedy poznać jako oddany do końca innym.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.