Bez pozwolenia generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego ksiądz Popiełuszko nie zostałby nigdy zamordowany - twierdzi Janusz Kotański, historyk, autor świeżo wydanej książki "Nagroda dla księdza".
Wieczorem odprawił w Hucie jeszcze jedną mszę: dla tych, którzy nie wzięli udziału w porannej. Wśród hutników gościł kilkanaście godzin. Kluczowy stał się fakt, że tam wtedy pozostał. Polecenie Prymasa Wyszyńskiego było jasne: miał odprawić tylko jedną mszę świętą, a potem wrócić do swoich zajęć. Tylko tyle. Ale na tym nie poprzestał. I tak zaczęła się jego wielka duchowa przygoda ze światem ludzi pracy. Od początku też zaskarbił sobie zaufanie robotników. Niezwykle szybko się z nimi zaprzyjaźnił, tak jak z ludźmi na pierwszych parafiach. Szybko też przechodził na "ty". Nie stwarzał dystansu. Umiał być kolegą i przyjacielem, pozostając jednak głównie księdzem. Często podkreślał, że "zadaniem Kościoła jest być z ludźmi w ich doli i niedoli". Dobro duchowe było dla niego najbardziej istotne.- Miał w sobie jakąś charyzmę: bo niezwykle szybko zaczęła się lawina chrztów, ślubów, duchowych przemian - mówią hutnicy. - Doprowadził wtedy bardzo wielu do wiary. To stanowiło główną motywację jego działania - potwierdza ksiądz prałat Zygmunt Malacki, proboszcz parafii św. Stanisława Kostki, który zdecydowanie obala tezę o działalności politycznej Jerzego Popiełuszki. I rzeczywiście, jak mówił sam ksiądz Jerzy, najbardziej cieszył się, gdy siedział w Hucie na krześle przy kratkach konfesjonału, a "te twarde chłopy w usmarowanych kombinezonach klękali na asfalcie zrudziałym od smarów i rdzy". Niektórzy z nich przystępowali do spowiedzi po wielu latach. A byli i tacy, których zapatrywania były dalekie od religijnych. Coraz więcej jednak dorosłych przystępowało do chrztu. ? To wspaniałe uczucie, kiedy chrzci się trzydziestoletniego człowieka - zwierzał się przyjaciołom ksiądz Popiełuszko. Systemy totalitarne rodzą męczenników Obecnie dobiega już końca proces beatyfikacyjny ks. Jerzego. Jak podkreśla o. dr Gabriel Bartoszewski, promotor sprawiedliwości w procesie beatyfikacyjnym, nie każdy zabity czy nawet torturowany może być uznany za męczennika. Do orzeczenia męczeństwa muszą zaistnieć przepisane prawem Kościoła okoliczności: prześladowca, który charakteryzuje się nienawiścią do Boga lub do Kościoła, prześladowany, który stawia wyżej Boga niż własne życie. I wreszcie muszą być na to dowody. Jak się jednak okazuje, nie jest łatwo udowodnić, że ktoś ginie za wiarę, a nie z innych racji. - Nie dla wszystkich było to jasne, nawet w czasach prześladowań pierwszych chrześcijan - tłumaczy ks. prof. Józef Naumowicz z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, znawca czasów wczesnego chrześcijaństwa. - Przecież zarzucano im nielojalność wobec państwa, obrazę majestatu władcy, tworzenie tajnych związków. A to wszystko z tego powodu, że nie chcieli uczestniczyć w kulcie państwowym i cesarskim. Może ktoś powiedzieć, że ginęli z racji politycznych. Ale oni nie chcieli złożyć ofiar pogańskich nie dlatego, że buntowali się przeciw władzy, ale dlatego, że oznaczałoby to zaparcie się Chrystusa, sprzeniewierzenie się prawdzie. Faktycznie ginęli więc za wiarę, a nie z tej przyczyny, że byli społecznymi podżegaczami czy buntownikami. Ponosili śmierć w klimacie "nienawiści do wiary". Oznacza to, że męczeństwo dokonuje się w atmosferze prześladowania. Prześladowca działa z wrogości do wiary, Kościoła, Boga. O takiej wrogości, podkreśla ks. prof. Naumowicz, można mówić w czasach wczesnego cesarstwa rzymskiego, ale też w wielu późniejszych okresach: w czasie rewolucji francuskiej, hiszpańskiej, meksykańskiej czy bolszewickiej, w okresie hitleryzmu czy komunizmu. Systemy totalitarne są obciążone zbrodniami politycznymi, a także nienawiścią do wiary i prześladowaniami religijnymi. Stąd systemy te rodzą męczenników. A ks. Jerzy od chwili śmierci powszechnie uważany jest za męczennika. Od początku rozwija się też jego kult, a przy grobie wciąż dokonują się cuda, ludzie doznają uzdrowień, odzyskują wiarę, wypraszają potrzebne łaski. Jest to najbardziej ewidentny dowód - "znak z góry" - że ks. Jerzy nie był politykiem, ale działał z motywów religijnych i oddał życie za wiarę. Męczeństwo jest ukoronowaniem całego życia - mówi ks. Naumowicz. - Nie ogranicza się jedynie do momentu śmierci. Trzeba najpierw okazać wierność w codziennych przeciwnościach, przejść wiele trudów i wyrzeczeń, przeżyć wiele upokorzeń i oskarżeń, wykazać się wielką miłością i wytrwałą modlitwę, aby zasłużyć na koronę męczeństwa. I to było widoczne w życiu ks. Jerzego.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.