Dziś w subiektywnym przeglądzie prasy o sędziach. Tych mianowanych i samozwańczych. No i o tym, dlaczego bycie sędzią czasem zamiast naprawiać – wszystko psuje.
Rzeczpospolita w artykule Macieja Kieleckiego „Rok więzienia za niewinnośc wart 50 tys dolarów” wraca do historii Davida Ranta, który niesłusznie skazany za morderstwo rabina wiele lat przesiedział w wiezieniu. Okazuje się, że takich historii w Stanach Zjednoczonych jest więcej. Wedle raportu Michigan Law School od 1990 roku sędziowie w USA skazali na karę śmierci lub ciężkie wyroki więzienia ok. dwóch tysięcy ludzi, którzy potem okazali się niewinni. Autorzy raportu wskazują, że w wielu wypadkach do uniewinnienia doszło wskutek analizy DNA. Jednak w 75% wypadków nie wystarczało to do uwolnienia niewinnie skazanego. Trzeba było jeszcze znaleźć prawdziwego sprawcę. Średnio niewinnie skazani siedzieli w więzieniu 13 lat. Aresztowani – też średnio – mając 27 lat, najlepsze lata życia spędzali w więzieniu. Na „pocieszenie” wypada podać, że wskutek długiej procedury odwoławczej tylko na 5. niewinnie skazanych wykonano wyroki śmierci… Koszmar…
Amerykański wymiar sprawiedliwości znam na szczęście tylko z filmów. Nie sądzę jednak, by w polskim działo się dużo lepiej. Wiadomo, pomyłki i tu się zdarzają. Często wynikają zresztą z błędów popełnionych przez organy ścigania. Na szczęście nie ma u nas kary śmierci. My, Polacy, mamy zresztą zazwyczaj dość ambiwalentny stosunek do władzy. W tym do władzy sądów. Niesprawiedliwi są więc „oni”. Amerykanie zasadniczo wierzą w system. Utożsamiają się z nim. Jak mogą spać spokojnie świadomi, że spowodował on wykonanie wyroków śmierci na niewinnych ludziach? Zabójców swoich obywateli za granicą potrafią ścigać z cała bezwzględnością. Dlaczego podobnej nie wykazują w walce o ucywilizowanie relacji we własnym kraju?
Gazeta Wyborcza nie pisze o pomyłkach sądowych. Za to piórem Katarzyny Wiśniewskiej osądza arcybiskupa Głodzia. A przy okazji cały polski Kościół. Za prawdziwe uznała już zarzuty postawione metropolicie gdańskiemu przez tygodnik „Wprost”. Teraz wyciąga z nich wnioski. Tak ogólnie - w całym polskim Kościele jest źle i panuje w nim feudalizm. Części zarzutów warto z pokorą przyjąć. Tłumaczenie się, że także poza Kościołem narażanie się szefom w pracy nie jest zjawiskiem powszechnym – autorka tekstu pewnie też doświadczyła tego zjawiska – to słabe pocieszenie. Wydaje mi się jednak, że taki obraz Kościoła w Polsce to jednak jego karykatura. Autorka zakłada, że praca w kurii, miejsce blisko biskupa to awans. Przepraszam, ale wielu księży których znam wcale o tym nie marzy. Zostali księżmi by pracować w duszpasterstwie. Przedstawianie Kościoła jako społeczności, w której wszyscy szukają nie wiadomo jakich zaszczytów to jednak przesada.
W tej samej gazecie tekst „Słynny muzułmanin nawrócony na katolicyzm porzuca Kościół”. To o Magdim Allanie, którego parę lat temu ochrzcił Benedykt XVI. Dziś porzuca Kościół (ale nie Chrystusa) bo jego zdaniem zbyt silny jest w nim „kult papieża”. Przeszkadzają mu też ciepłe słowa papieża Franciszka wobec muzułmanów. Nie chcę oczywiście nikogo osądzać, ale wydaje mi się, że casus Allama świetnie ilustruje problem, jaki część wierzących (czasem słabo wierzących, wątpiących i poszukujących) ma z Kościołem: nie jest on taki jakby chcieli, więc się na niego obrażają. A to niczego nie zmienia. Żeby Kościół był lepszy trzeba w nim trwać i zmieniać go od środka. Zaczynając od siebie.
Więcej o Magdim Alamie przeczytasz TUTAJ
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.