O trwającej od 1975 r. pracy misyjnej w Sierra Leone japońskiej siostry Michiko Negishi napisał japoński tygodnik katolicki "Katorikku Shinbun".
Ten zachodnioafrykański kraj od kilku lat niezmiennie znajduje się na ostatnim, 177. miejscu ogłaszanego co roku przez ONZ Wskaźnika Rozwoju Ludzkiego (Human Development Index). Obejmuje on dane o poziomie ubóstwa, odsetku analfabetów, wykształceniu i długości życia mieszkańców danego państwa. Siostra Negishi ze Zgromadzenia Misjonarek Klaretynek jest obecnie dyrektorką katolickiej szkoły dla dziewcząt pw. "Matki Bożej z Guadalupe" w mieście Lunsar, położonym 100 km na wschód od stolicy kraju - Freetown. Uważana za jedną z najlepszych w kraju szkoła ta została prawie całkowicie zniszczona w czasie wojny domowej w latach 1998-2002. Obecnie trwa jej odbudowa. 65-letnia zakonnica podkreśla, że "wojna spowodowała straty nie tylko materialne, ale także, i to znacznie poważniejsze, w ludzkich sercach". Większość z 850 uczennic co prawda przeżyła, ale przeszło połowa z nich stała się ofiarami gwałtów i chorób wenerycznych, a ponad 100 dziewcząt zaszło w ciążę. Zdarzało się, że przechodzące bandy obcinały niektórym uczennicom ręce i nogi. Urazy te i towarzyszące im przeżycia sprawiają, że także teraz zdarza się, że któraś z uczennic nagle z krzykiem wybiega z klasy, wiele ma podwyższone ciśnienie i cierpi na krwiaki w mózgu. Ofiarami okrucieństwa walczących band padały zresztą nie tylko dziewczęta. Porywano kilkunastoletnich chłopców, którym po wstrzyknięciu narkotyków kazano mordować, gwałcić i grabić. "Teraz po wojnie rozpoczęłam pracę także z tymi byłymi dziećmi-żołnierzami. Jest to nowe wielkie zadanie , które pojawiło się przed nami" - przyznaje misjonarka. Wybuch wojny w 1998 r. zmusił ją do powrotu do Japonii, ale gdy tylko działania zbrojne ustały w 2002 r., powróciła do Lunsaru, aby odbudować szkołę. Dzieło to jest możliwe dzięki darczyńcom z zagranicy. Budynki placówki wraz z pobliskim konwentem, w którym siostra mieszka z kilkoma innymi, ciągle jeszcze muszą być pilnowane w dzień i w noc w obawie przed napadami. Pracująca w najuboższym kraju świata misjonarka, która sama pochodzi z jednego z najbogatszych, jakim jest Japonia, wypowiada szereg krytycznych uwag o swoim ojczystym społeczeństwie, w którym "łatwość i szybkość usług oraz wygoda życia w pewnym sensie stały się narkotykami, zastępującymi prawdziwy smak i radość życia". Według niej w Sierra Leone "ludzie wzrastają, wznosząc się ponad bólem i smutkiem". Zakonnica chce tam wypełnić słowa św. Antoniego Marii Klareta, który założył jej zgromadzenie w 1855 r. na Kubie po to, "aby Bóg był znany i kochany przez wszystkich ludzi". O pracy w Sierra Leone myślą także japońscy misjonarze świeccy. Do wyjazdu w kwietniu tego roku przygotowuje się m.in. wykwalifikowana pielęgniarka - tegoroczna absolwentka uniwersytetu sióstr franciszkanek misjonarek Maryi "Seibo Daigaku" (Uniwersytet Matki Bożej) w Tokio-Shimoochiai.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.