"Wszystko jest pod kontrolą i tak właśnie miało być" - zapewnia Luigi Accattoli w relacji na temat niedzielnego krótkiego spotkania Jana Pawła II z wiernymi, na zakończenie uroczystości Niedzieli Palmowej.
Powołując się na dobrze poinformowane źródła, watykanista mediolańskiego dziennika zapewnia, że z góry było wiadomo, że papież nic nie powie, o czym "uprzedzono nawet sprawozdawców transmisji telewizyjnej z placu św. Piotra". "Papież podporządkował się więc zaleceniom lekarzy, którzy prosili go, by nie spieszył się z mówieniem" - napisał Accattoli i dodał: "Zaniepokojenia nie powinien również budzić fakt, że Ojciec Święty nadal potrzebuje kroplówki: pozostawienie rurki tracheotomicznej wymaga podawania antybiotyku, prawdopodobnie Wojtyła potrzebuje na tym etapie również dodatkowego odżywiania". Jego zdaniem wczorajsze milczenie "miało na celu umożliwienie papieżowi mówienia na Wielkanoc" Według lekarzy Jan Paweł II powinien się ograniczyć do krótkiego połączenia z uczestnikami Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek oraz niedzielnego błogosławieństwa Urbi et Orbi. "Jeżeli uczyni coś więcej, decyzja o tym zapadnie w ostatnim momencie, nie licząc się z opinią lekarzy" - twierdzi Luigi Accattoli. W zupełnie innym duchu pisze Marco Politi w dzienniku "La Repubblica" Powołując się również na źródła watykańskie komentator rzymskiej gazety stwierdza, że w Pałacu Apostolskim panuje wielkie zaniepokojenie słabością Jana Pawła II. Cytuje opinię o "huśtawce", jaką są zmiany jego stanu. "Sam Wojtyła ma świadomość, że ciało zaczyna mu odmawiać posłuszeństwa i jako dramat przeżywa swe rosnące osłabienie" - napisał watykanista. Politi twierdzi jednak, że "mimo to nie postawiono w stan pogotowia szpitala Gemelli, co można odczytać jako dobry znak". Jednocześnie w apartamencie papieskim nieprzerwanie trwa dyżur lekarzy.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.