Niemiecki Urząd Pośrednictwa Pracy (GfA) stanowczo zaprzeczył, jakoby kobiety poszukujące pracy były zmuszane do prostytucji pod groźbą utraty zasiłku dla bezrobotnych.
Stanowisko takie zawiera pismo, jakie mieszkająca w Ludwigshafen Polka Renata Manikowska otrzymała z miejscowego oddziału GfA w odpowiedzi na prośbę o wyjaśnienie całej sprawy. Powołała się ona na niedawne doniesienia prasowe z Polski (m.in. podane także przez KAI na początku lutego br.), że pewna młoda Niemka z Berlina, której danych osobowych nie ujawniono, specjalistka w zakresie informatyki, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pracy, zgodziła się pracować jako kelnerka w kawiarni. Pewnego razu zadzwoniono do niej z propozycją zmiany zatrudnienia, ale gdy dowiedziała się, o jaki rodzaj "pracy" chodzi i stanowczo odmówiła, pracownik urzędu zatrudnienia powiedział jej, że jeśli nie zgodzi się, zostanie pozbawiona zasiłku. Według mediów z formalnego punktu widzenia sprawa była "czysta". W związku z najwyższym od chwili zjednoczenia Niemiec w październiku 1990 r. poziomem bezrobocia w tym kraju wprowadzono niedawno zmiany, zaostrzające możliwości korzystania z ubezpieczeń społecznych. Niemal jednocześnie zalegalizowano tam prostytucję, która odtąd nosi nazwę "handlu seksualnego" i w świetle prawa nie jest ani niemoralna, ani nie do przyjęcia. Co więcej, uznanie tego rodzaju "usług" za pracę jak każda inna miało sprawiać, że urząd zatrudnienia może zmuszać kobiety do pracy np. w domach publicznych. Według obowiązujących obecnie w Niemczech przepisów, jeśli kobieta w wieku do 55 lat w ciągu roku nie podejmie pracy, może być zmuszona do podjęcia zaproponowanego jej zatrudnienia lub zostanie pozbawiona zasiłku dla bezrobotnych. "Prawo w żadnym wypadku nie przeszkadza przymusowemu wciąganiu kobiet do «przemysłu seksualnego»" - oświadczyła Merchthilda Garwed, adwokatka z Hamburga, specjalizująca się w tego rodzaju sprawach. Podkreśliła, że obowiązujące obecnie przepisy "nie uważają pracy w dziedzinie «seksu komercyjnego» za coś niemoralnego, toteż odmowa przyjęcia takiej «pracy» może pociągnąć za sobą utratę świadczeń z tytułu bezrobocia". Tymczasem według wspomnianego listu, jaki p. Manikowska otrzymała z Urzędu Pośrednictwa Pracy, "jeśli osoby poszukujące pracy otrzymałyby propozycje podjęcia pracy w domu publicznym, mogą je bez żadnych konsekwencji odrzucić. Odmowy takie nie powodują utraty zasiłków socjalnych". Jednocześnie nadawca listu przyznał, że również znane mu są "tego rodzaju oczerniające dyskusje", tzn. opisane w artykule zarzuty o odmowie wypłacania zasiłku w razie odrzucenia takich propozycji. "Mogę Panią jednak zapewnić, że tego rodzaju praktyki w naszej działalności się nie zdarzyły i nie zdarzają" - stwierdza list, podpisany przez Hansa Grohego, referenta GfA. Zwraca następnie uwagę, że "nie pośredniczymy w tego rodzaju działalności, a tym bardziej nie moglibyśmy wyciągnąć jakichkolwiek sankcji w powyższej sprawie". Autor powołuje się na federalne ustawodawstwo w sprawach socjalnych, które zakazuje takich praktyk, choć zarazem nie wykluczył, że może się zdarzyć, że "pewne podejrzane spółki mogą oferować takie stanowiska [pracy], o ile jednak oferty takie nie są sprzeczne z prawodawstwem niemieckim".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.