Szansa dla Niemiec

Nasz Dziennik/a.

publikacja 22.04.2005 07:38

Wierni Kościoła katolickiego z wielką radością przyjęli wybór dotychczasowego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, niemieckiego kardynała Josepha Ratzingera na Papieża - stwierdza Nasz Dziennik.

W ten ogólnokatolicki entuzjazm od razu zaczęły wpisywać się głosy tych, którzy chcieliby zniechęcić do Niego jak największą liczbę ludzi. Jednak prawda jest taka, że osoba stojąca przez lata na straży czystości wiary i moralności jest wielką nadzieją na obudzenie się sumień w wielu zlaicyzowanych krajach, w tym w Niemczech. Wspólny front niemieckich liberałów i mediów Nie dziwimy się, że prasa niemiecka zwraca uwagę na konserwatyzm nowego Papieża, podkreślając, że radość z Jego wyboru widać jedynie u tzw. ortodoksyjnych księży. Nie dziwimy się również, iż niemieccy liberałowie wszelkiej maści nie ukrywają swego rozczarowania, ostrzegając, że "jeśli Benedykt XVI pójdzie w ślady Jana Pawła II i będzie wierny doktrynie katolickiej w całości, to Kościół straci wiernych i zacznie chylić się ku upadkowi". Przywykliśmy także do tzw. postępowych teologów, którzy jak zwykle lepiej od nowego Papieża wiedzą, co powinien, a czego nie powinien robić, by uratować Kościół przed grożącą mu rzekomo katastrofą. Cierpliwie znosimy nawet tzw. katolickich intelektualistów, którzy niejednokrotnie zdają się przekonani, że są lepiej od Pana Boga usadowieni, by móc wskazywać Mu, jak powinien działać Duch Święty. Zamienili Kościół w supermarket W niemieckim Kościele nie brak też ludzi przedstawiających się jako zwolennicy jego "otwarcia", którzy - tak to trzeba powiedzieć - mają pretensje do Kościoła o jego postawę w sprawie tzw. aborcji, antykoncepcji, kapłaństwa kobiet, celibatu księży i praktyk homoseksualistów. I być może dlatego Opatrzność Boża zesłała nam Papieża, który wie, że wskutek tego "otwarcia" wielu katolików "otworzyło się na oścież, bez żadnych hamulców ani filtrów i pozwoliło zapanować nad sobą nowoczesnej mentalności, przez co zwątpili w podstawę depozytu wiary, która dla wielu z nich przestała być oczywista". Nic dziwnego, że Kościół traktują jako coś w rodzaju supermarketu, w którym każdy może wybrać tylko to, co odpowiada jego upodobaniom. A więc dobrze, że liberałowie nazywają Benedykta XVI tradycjonalistą, konserwatystą i zachowawczym strażnikiem wiary. Bo przecież Jego najważniejsze zadanie na Stolicy Piotrowej polega na strzeżeniu depozytu wiary i zachowaniu go, a nie roztrwonieniu. Nie iść z prądem mód Papież z Niemiec dał jasno do zrozumienia, że największą reformą, jakiej potrzebują dziś ludzie Kościoła, jest ponowne zwrócenie się do Chrystusa, a zadaniem Ojca Świętego jest nauczenie wiernych stawiania czoła moralnemu relatywizmowi i sekularyzacji poprzez świadectwo "dorosłej" wiary, która "nie idzie z prądem mód i nowinek". I właśnie z tego płynie ogromna nadzieja, również dla Niemców, wśród których na razie - być może - poczucie dumy z największego z rodaków jest jeszcze politycznie niepoprawne. Wypada nam tylko dziękować Bogu za to, że znów dał nam Papieża, który przede wszystkim pragnie bronić pokornej wiary zwykłych ludzi przed pychą niektórych teologów i tzw. katolickich intelektualistów.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona