Świetny kierowca i tenisista, instruktor narciarstwa, miłośnik lotnictwa, koneser pięknych przedmiotów i przystojny bywalec salonów o niezwykłym uroku osobistym. Kto to? Hugh Grant? Nie. Ks. Georg Gaenswein, osobisty sekretarz Benedykta XVI. Pisze o nim tygodnik Polityka.
Jego pojawienie się wywołuje taką sensację, jakby był gwiazdą filmową. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by ksiądz z Watykanu wzbudzał takie emocje. Zapomnijcie o Hugh Grancie, osobisty sekretarz papieża Ratzingera jest bardziej fascynujący” – ogłosił kolorowy plotkarski magazyn „Chi”, który nadał księdzu Georgowi Gaensweinowi przydomek Vatican Boy. Nawet poważne „Corriere della Sera” pisze o nim: „Wysportowany, smukły sekretarz-gwiazdor o pięknych błękitnych oczach”. „Nowy sekretarz biskupa Rzymu jest po prostu piękny. Jego pojawienie się to najlepsza wiadomość, jaka napłynęła z Watykanu” – wyznała rozentuzjazmowana reporterka dziennika „La Stampa”. 48-letni niemiecki ksiądz rzuca na kolana nie tylko włoskie dziennikarki, które na łamach kobiecych magazynów wyrażają żal, że jest kapłanem i porównują go do granego przez Richarda Chamberlaina ks. Ralpha ze słynnego serialu „Ptaki ciernistych krzewów”. Prasa odnotowała, że na jego widok nogi niemal ugięły się pod 84-letnią żoną prezydenta Włoch Francą Ciampi podczas oficjalnej wizyty Benedykta XVI w Kwirynale. „Jaki młodziutki” – zachwycała się małżonka szefa państwa w obecności papieża i pytała go, jak ma na imię jego sekretarz. Popularność najbliższego współpracownika Benedykta XVI nie podoba się arcybiskupowi Stanisławowi Dziwiszowi. Daje on wyraźnie do zrozumienia, że szum medialny wokół zaufanego papieskiego sekretarza jest czymś niestosownym. Wydaje się tymczasem, że jedyną winą księdza Gaensweina jest jego urok, któremu najwyraźniej włoskie media nie są się w stanie oprzeć. Dlatego chętniej liczą guziki w jego nienagannie skrojonej sutannie, uszytej – jak zauważono – przez bardzo drogiego krawca, i piszą o jego sportowych wyczynach, niż zajmują się jego pracą. Watykanista Luigi Accattoli ostrzega, że zawsze uśmiechnięty i młodo wyglądający Bawarczyk, który dziś podaje papieżowi okulary, jest – choć naprawdę trudno w to uwierzyć – surowym teologiem, byłym wykładowcą rzymskiego Uniwersytetu Opus Dei, i to w wielu sprawach bardziej stanowczym od Benedykta XVI. Po studiach we Fryburgu, Monachium i Rzymie, zakończonych doktoratem z prawa kanonicznego, przez dziewięć lat, aż do kwietniowego konklawe, pracował w Kongregacji Nauki Wiary, a od 2003 r. był sekretarzem jej prefekta, kardynała Josepha Ratzingera. Nikogo nie zdziwił zatem fakt, że osobistym sekretarzem papieża teologa został teolog, przy okazji jego najbliższy współpracownik, który przed konklawe wsławił się jeszcze jako kierowca i ochroniarz z dużą wprawą broniący dostępu do kardynała. Legendy krążą także na temat jego nieugiętego charakteru.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.