Puerto Casado, osada nad rzeką Paragwaj, pozbyło się potężnej sekty Moona.
- W Puerto Casado nie dawało się już żyć - mówi 49-letnia mieszkanka Juliana Trinidad. - Ludzie Moona nie pozwalali nam zbierać chrustu na opał i grozili odebraniem domków i ogródków. Na czele protestów stanął miejscowy proboszcz, Polak z pochodzenia. W pierwszej połowie lipca poprowadził 360 miejscowych rolników na Asuncion. W marszu wzięli też udział senator z prowincji Chaco i paragwajski piosenkarz, który mieszka na stałe w Szwajcarii, ale przyleciał na tę okazję do kraju. Konflikt o Puerto Casado miał happy end. Mrówka wygrała ze słoniem. Osada wyrwała się z objęć Moona. Teraz liczy, że rząd pomoże jej wyjść z biedy. Wielki plan Moona 82-letni założyciel Kościoła Zjednoczenia to jedna z głównych postaci mrocznego świata sekt. Urodził się na północy Półwyspu Koreańskiego, jest wychowankiem misjonarzy prezbiteriańskich. Po II wojnie światowej więzili go komuniści, potem uciekł na południe. W 1954 r. doznał objawienia, że Jezus był nieudacznikiem i słabeuszem. Najlepszy dowód, że dał się zamęczyć na krzyżu. Prawdziwym mesjaszem jest on, Moon. Kazał siebie tytułować "Ojcem". Jego dziełem ma być zjednoczenie wszystkich religii świata. Wielebny twierdzi, że ich mnogość prowadzi do wojen. Przypisuje sobie też nadprzyrodzone dary. Na podstawie fotografii łączy nieznajomych w pary i odprawia masowe śluby z tysiącami nowożeńców.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.