Puerto Casado, osada nad rzeką Paragwaj, pozbyło się potężnej sekty Moona.
Kto chce jak Moon zmienić świat, potrzebuje siły. Dają ją pieniądze i władza. Dlatego królestwo Moona jest jak najbardziej z tego świata. Zbudował je w latach 60. w oparciu o południowokoreańską prawicę, japońską mafię i amerykańskich Republikanów. O dziwnych powiązaniach Moona z Nixonem, Reaganem i rodziną Bushów napisano w Stanach kilka książek. Moon zjawił się w Ameryce w połowie lat 70. Zbudował imperium finansowo-medialne. Prasa amerykańska, w tym "Washington Post", opisywała, jak wielebny finansował kampanie wyborcze Republikanów, jak załatwiał politykom z tego obozu, m.in. Bushowi seniorowi, dobrze płatne prelekcje i publikacje. Zyskał uznanie rodziny Bushów jako wydawca radykalnie antylewicowego dziennika "Washington Times", nabył plajtującą agencję UPI, założył wyższą uczelnię. Dla Busha seniora Moon był "człowiekiem z wizją". W 1996 r. były prezydent towarzyszył wielebnemu w podróży do Urugwaju, gdzie Moon otworzył ośrodek szkolący działaczy sekty. Poza antykomunizmem z prawicą amerykańską łączy Moona konserwatywna krucjata moralna. Moon, który w młodości otaczał istny harem, wzywa dziś do wstrzemięźliwości i czystości do ślubu. Już za obecnego prezydenta Busha juniora sekta dostała grant z nowego federalnego programu edukacji seksualnej o zabarwieniu purytańskim. Na podbój nowego kontynentu Mimo tak wysokich koneksji w latach 80. Moonem zainteresowały się amerykańskie urzędy podatkowe. Dostał 18 miesięcy więzienia za oszustwa. Na domiar złego synowa wydała o nim kompromitującą książkę. Liczba wyznawców sekty zaczęła spadać. Zła reputacja sprawiła, że Moona nie wpuszcza dziś ani UE, ani Japonia. W samej Korei Południowej interes nie idzie. Należący do niej koncern Tong Il Group nie podniósł się z kryzysu azjatyckiego końca lat 90. Im bardziej interes w Azji i Ameryce Północnej kulał, tym bardziej Moon zwracał się ku Ameryce Południowej. Pojawił się tam już w latach 80., zaprzyjaźnił się z wojskowymi reżimami. Gdy czas dyktatorów minął, niestrudzony Moon wymyślił nowy klucz do kontynentu. Snuł wizję zbudowania idealnych miast na pustkowiu. - Brazylia jest wielka, ale za dużo nie myśli. Otworzymy ją i udowodnimy, że Trzeci Świat może stać się bogaty - powiedział.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.