Oblegane są katolickie szkoły podstawowe. Rodzice zapisują swoje dzieci do
pierwszych klas z kilkuletnim wyprzedzeniem.
Listy rezerwowe uczniów tworzą również świeckie szkoły prywatne. Zainteresowanie rodziców nimi - w większości przypadków - nie jest jednak aż tak ogromne jak w przypadku szkół katolickich. Choć oferta zajęć pozalekcyjnych, języków obcych, zaangażowanie nauczycieli oraz osiągnięcia uczniów w obydwu szkołach są porównywalne, bardzo poważnym argumentem skłaniającym rodziców do wyboru szkół katolickich jest to, że w większości są one bezpłatne.
Prowadzone przez siostry zakonne i zakonników funkcjonują jako szkoły publiczne, tyle tylko, że ich organem prowadzącym nie jest - jak w przypadku świeckich szkół publicznych - gmina a zakon. Od gminy dostają jednak taką samą dotację jak szkoły publiczne. Od gminy przejmują również szkolne budynki.
Czesne pobierają jedynie szkoły katolickie prowadzone przez stowarzyszenia rodziców, np. w opisywanej w tekście szkole podstawowej z Katowic wynosi ono 400 zł miesięcznie płacone przez cały rok.
Filary w świecie magmy?
Olga Szpunar: Wczoraj napisaliśmy o nieprawdopodobnym wręcz boomie na podstawowe szkoły katolickie. Siostry tworzą listy rezerwowe na 2009 rok. W Katowicach najmłodszy kandydat zapisany do szkoły katolickiej ma... trzy tygodnie!
Ks. Tadeusz Panuś, dyrektor wydziału duszpasterstwa dzieci i młodzieży krakowskiej kurii: Popularność szkół katolickich to wyraz zaufania do Kościoła, a przede wszystkim do propagowanych przez niego wartości i modelu wychowania. Wśród wszystkich niedoskonałości tej instytucji, o których coraz częściej się mówi, zaufanie do Kościoła cały czas deklaruje ok. 70 procent społeczeństwa. Rodzice nie znajdą miejsca doskonałego dla swojego dziecka, ale szkoła katolicka jawi im się jako miejsce bezpieczne, do którego najmniej dociera brutalizacja życia, widzą w niej dobry, zorganizowany świat. Wartości, które wpaja swoim wychowankom, są bliskie nie tylko rodzicom zaangażowanym religijnie, ale również tym, dla których religia nie jest zbyt ważną sferą życia. Dlatego tak wielu chce, żeby ich dzieci w nich wzrastały. A ponieważ takich szkół jest niewiele, zabiegają o to z tak dużym wyprzedzeniem.
- A słyszał ksiądz o surowej dyscyplinie panującej w tych szkołach?
- Dyscyplina na pewno jest. Nie wiem, czy surowa, ale jak się chce coś osiągnąć, trzeba wymagać. Kiedy tak rozmawiamy o popularności szkół katolickich, przypomniały mi się słowa profesor Hanny Świdy-Ziemby. Ona o Papieżu przemawiającym w Toronto do młodzieży powiedziała, że to "filar w świecie magmy". Duchowni pracujący z uczniami mogą być dla nich takim filarem na co dzień. Myślę, że rodzice oczekują po szkole katolickiej, że ich dzieci znajdą tam swoje "filary".
- To szkoły prywatne, ale - w dużej większości - bezpłatne. Dla rodziców, których nie stać na posłanie dziecka do szkoły prywatnej, a nie chcą, żeby chodziło do samorządowej, to świetna oferta.
- Na pewno. Szkoła prywatna kojarzy się jak coś lepszego. Nauczyciele mają więcej czasu dla uczniów, nie oczekują z niecierpliwością, aż wybije godzina końca ich pracy. Są bardziej zaangażowani - przynajmniej taka panuje powszechna opinia. Jeśli za taką ofertę nie trzeba płacić, trudno się dziwić ogromnemu zainteresowaniu.