Oblegane są katolickie szkoły podstawowe. Rodzice zapisują swoje dzieci do pierwszych klas z kilkuletnim wyprzedzeniem.
Siostry tworzą listy rezerwowe uczniów już na 2012 rok! Trzy tygodnie - tyle ma obecnie najmłodsze dziecko wpisane na listę uczniów katolickiej szkoły podstawowej w Katowicach. - Kilkumiesięczni kandydaci to u nas standard - mówi Anna Malkiewicz-Michalska, dyrektorka szkoły. Kiedy dorastają, dzwonimy i zapraszamy na dzień otwarty szkoły - tłumaczy. Wtedy nauczyciele obserwują dzieci podczas całodniowych zajęć i wybierają najzdolniejsze. O jedno miejsce w katolickiej podstawówce w Katowicach bije się co roku 11 kandydatów. Do szkoły podstawowej prowadzonej przez siostry urszulanki w Krakowie na przyszły rok szkolny zapisanych jest już 72 kandydatów. Miejsc jest tylko dla 50. Rodzice mimo to wpisują dzieci na listę rezerwową. O tym, kto się dostanie, decyduje siostra dyrektor. 92 pięciolatków figuruje na liście rezerwowej w krakowskiej Katolickiej Szkole Podstawowej im. Świętej Rodziny. Lista dotyczy roku szkolnego 2007/08. O przyjęciach decyduje głównie kolejność zgłoszeń. - Prośbami i błaganiem wręcz wymuszają na nas tworzenie tych list - mówi siostra Leokadia Wojciechowska kierująca katolicką szkołą podstawową prowadzoną w Krakowie przez salezjanki. Aby zapewnić swojemu dziecku miejsce w wybranej szkole, niektórzy rodzice posyłają też dzieci do funkcjonującej przy tej szkole zerówki. Tak dzieje się w Katolickiej Szkole Podstawowej im. Królowej Jadwigi w Lublinie. - Maluchy z naszych klas zerowych mają pierwszeństwo przy zapisach do szkoły - zdradza dyrektor szkoły Jadwiga Ożóg. - Niedojrzałe do podjęcia nauki dziecko powtarza rok w zerówce, ale za to rodzic ma gwarancję, że nikt mu nie zajmie miejsca w pierwszej klasie. Są i bardziej zapobiegliwi. - Znam przypadki chrzczenia dzieci w tych parafiach, które prowadzą szkoły. Rodzice mają nadzieję, że w ten sposób dziecku łatwiej będzie się do nich dostać - przyznaje ksiądz Jan Przybodzki. Skąd tak duża popularność szkół katolickich? Jadwiga Baraniak, mama trójki dzieci, które chodzą do szkół katolickich: - Szkoły katolickie są na szczytach w rankingach osiągnięć uczniów, ale równie ważne jak nauka są tam wartości wychowawcze. To fantastyczna oferta i naukowa, i duchowa. Mama pięcioletniej Kasi, która jest już na liście rezerwowej u sióstr salezjanek w Krakowie: - Nie chcę, żeby moje dziecko chodziło do szkoły samorządowej. To moloch. Nie stać mnie też na szkołę prywatną. Salezjanki, które nie pobierają czesnego od rodziców, to dla mnie idealna oferta. - Dużo ciepła w stosunku do uczniów, zero bujek na korytarzach, zero wulgaryzmów - ojciec ucznia katolickiej podstawówki wylicza jej zalety. Posyłając tam syna, nie obawiał się opinii o surowej dyscyplinie panującej w takich szkołach. - Po pierwsze, są przesadzone. Po drugie, jeśli się chce coś osiągnąć, trzeba wymagać. Rodzice dzieci ze szkół, które prowadzą siostry zakonne, zwracają też uwagę na wyjątkowe oddanie sióstr.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.