"Tam jednak, gdzie człowiek staje się jedynym panem świata i właścicielem samego siebie, nie może być sprawiedliwości. Panować tam może jedynie samowola władzy i interesów" - powiedział Benedykt XVI podczas Mszy św. inaugurującej Synod Biskupów.
Czy otrzyma odpowiedź? Czy jest z nami tak, jak z winnicą, o której Bóg mówi u Izajasza: "I spodziewał się, że wyda winogrona, lecz ona cierpkie wydała jagody" (Iz 5, 2). Czyż nasze życie chrześcijańskie nie jest często bardziej octem aniżeli winem? Litowanie się nad sobą, konflikt, obojętność? W ten sposób przeszliśmy automatycznie do drugiej podstawowej myśli związanej z dzisiejszymi czytaniami. Mówią one nade wszystko o dobroci stworzenia Bożego i wielkości wyboru, z jaką Bóg szuka nas i miłuje. Z kolei jednak mówią także o tym, co stało się potem - o upadku człowieka. Bóg posadził wyborną winorośl, a mimo to wyrosło dzikie wino. Na czym polega to dzikie wino? Dobra winorośl, której Bóg się spodziewał - mówi prorok - polega na sprawiedliwości i prawości. Dzikie wino natomiast to przemoc, rozlew krwi i ucisk, w którym ludzie jęczą pod jarzmem niesprawiedliwości. W Ewangelii obraz się zmienia: winorośl rodzi dobre wino, ale dzierżawcy zatrzymują je dla siebie. Nie mają zamiaru przekazać go właścicielowi. Okładają kijami i zabijają Jego wysłanników i zabijają Jego Syna. Ich argumentacja jest prosta: sami chcą zostać właścicielami; przywłaszczają sobie to, co nie jest ich własnością. W Starym Testamencie na pierwszym planie pojawia się zarzut pogwałcenia sprawiedliwości społecznej, pogardy człowieka dla człowieka. W tle jednak jawi się, że przez pogardę dla Tory, prawa danego przez Boga, wzgardzony zostaje sam Bóg; chce się tylko rozkoszować swoją władzą. My ludzie, którym stworzenie zostało, by tak rzec, powierzone, rościmy sobie do niego prawo. Chcemy być jego panami w pierwszej osobie i w sposób wyłączny. Chcemy posiadać świat i nasze życie w sposób nieograniczony. Bóg stanowi dla nas przeszkodę. Albo sprowadza się Go do pobożnego frazesu, albo też neguje się Go w całości, wyklucza z życia publicznego, tak aby utracił wszelki sens. Tolerancja, która niejako przyzwala na Boga w prywatnej opinii, lecz odmawia Mu miejsca w życiu społecznym, w rzeczywistości świata i naszego życia, nie jest tolerancją, lecz hipokryzją.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.