Policja wszczęła śledztwo w sprawie autorki książek o wychowywaniu dzieci, która uważa, że zezwolenie parom homoseksualnym na adopcję może być ryzykowne.
W Wielkiej Brytanii, gdzie swobody obywatelskie i prawa jednostki są świętością, wywołało to oburzenie. "George Orwell byłby z was dumny" - napisał "Daily Mail". "Nie można bezpiecznie wyrażać opinii, które są sprzeczne z etosem coraz bardziej autorytarnej elity, pragnącej przeszczepić swe poglądy i standardy całemu społeczeństwu" - komentował jeden z czytelników "Daily Telegraph". - Nigdy wcześniej w naszym kraju nie słyszeliśmy o czymś takim - powiedziała "Rz" Sally Pook, dziennikarka "Daily Telegraph", która opisała całą sprawę. Oskarżona, Lynette Burrows, jest znaną specjalistką od spraw rodziny i wychowywania dzieci, autorką setek artykułów i kilku książek. Kilka dni temu brała udział w dyskusji na antenie radia BBC. Wyraziła wówczas przekonanie, że nie powinno się pozwalać na adoptowanie dzieci przez pary osób tej samej płci. Zastrzegła, że powierzenie małego chłopca dwóm homoseksualistom byłoby równie ryzykowne, jak przekazanie małej dziewczynki dwóm heteroseksualistom. Następnego dnia do mieszkania pani Burrows zadzwoniła policjantka z komisariatu w Fulham. Poinformowała zaskoczoną kobietę, że dopuściła się "homofobicznego incydentu". Okazało się, że organy ścigania otrzymały od jednego ze słuchaczy donos na panią Burrows. W wyniku burzy, która rozpętała się w mediach, sprawa zostanie prawdopodobnie umorzona, choć wszystko wskazuje na to, że Lynette Burrows znajdzie się na liście osób, które dopuściły się "zachowań homofobicznych". Zdaniem obserwatorów sprawa jest bardzo poważna, bo naruszone zostało podstawowe prawo człowieka, jakim jest wolność słowa. Londyńska policja przyznała, że od pewnego czasu obowiązują ją nowe przepisy odnośnie do przestępstw, którymi trzeba się zajmować w pierwszej kolejności. Należą do nich "incydenty homofobiczne i rasistowskie oraz przemoc domowa". Co ciekawe, BBC nie wzięła swojego gościa w obronę. Wprost przeciwnie, stacja zapewniła, że nie podziela jej poglądów. "Czasami zdarza się, że na antenie wyrażane są wyzywające i nieprzyjemne opinie" - wyjaśniono w specjalnym oświadczeniu.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.