Feministka kpi z cierpiącej

Nasz Dziennik/a.

publikacja 07.03.2006 12:37

Salwy śmiechu, gongi i oklaski towarzyszyły okrutnemu popisowi Kazimiery Szczuki, historyka literatury, krytyka literackiego, frontmenki polskiego feminizmu, gdy przedrzeźniała osobę niepełnosprawną - Madzię Buczek, założycielkę Podwórkowych Kółek Różańcowych Dzieci - napisał Nasz Dziennik.

Madzia Buczek modli się za Kazimierę Szczukę Madzia Buczek ukończyła wczoraj 18 lat, wkroczyła w dorosłość. Mieszka w Łaziskach Górnych. Od urodzenia choruje na wrodzoną łamliwość kości; początkowo lekarze nie dawali jej szans na przeżycie. Ma mniej niż 100 cm wzrostu, waży 15 kilogramów, mówi dziecięcym głosem. Porusza się na wózku inwalidzkim. Kiedy miała 9 lat, założyła pierwsze Podwórkowe Kółko Różańcowe Dzieci. Dużo się modli, selekcjonuje i opisuje listy, które do niej przychodzą. Ludzie ją kochają. Dziś PKRD liczą już 117 tys. członków w 28 krajach! Celem ruchu jest modlitwa różańcowa. PKRD powstały przy Radiu Maryja, którego nie wszyscy lubią słuchać. Ale nawet jeśli ktoś nie może znieść tego Radia, nie ma prawa obrażać osób, które je lubią. Magda jest cudownym, otwartym człowiekiem, wytrwale walczy z chorobą i jej skutkami, znalazła w życiu sens. Nikt nie powinien z niej szydzić - pod żadnym pretekstem. Program oglądała siostra Madzi, ale bała się powiadomić o tym rodzinę. Madzia dowiedziała się tego od pana Arka z Radia Maryja, przypadkiem, gdy realizowała swój program. Była spokojna. Powiedziała tylko, że będzie się za panią Szczukę modlić. Jeżeli Pan Bóg tak dopuścił, to ona to ofiaruje - za media. Ile wyszydzonych osób potrafiłoby się tak zachować? Mama Madzi, Pelagia Buczek, była głęboko wstrząśnięta. - Madzia jest sobą i to, co robi, robi z serca, a nie pod publiczkę ani dla sławy. Jej głos jest skutkiem choroby, inaczej nie potrafi mówić - tłumaczy. - Madzia bardzo cierpi, nie potrafi siedzieć o własnych siłach, tylko opiera się na rękach na wózku inwalidzkim, ma bardzo chore serce, bardzo boli ją kręgosłup i trudno jej utrzymać głowę. Pisząc, musi opierać głowę na brodzie, więc na noc zakładam jej opatrunki, żeby leczyć tę brodę, ponieważ robią się rany - dodaje. Pani Pelagia nie odczuwa złości wobec redaktora prowadzącego program i jego bezwzględnego gościa. Ale jest jej przykro. - Ogarnęła mnie żałość, że człowiek może się posunąć do czegoś takiego. Jeżeli ktoś zdrowy czyni to w stosunku do osoby chorej, to mnie jako matce wydaje się to naprawdę okrutne. Bo nikt poza nami nie wie, jakie cierpienie przeżywamy i jaki krzyż dźwigamy każdego dnia. Nikt sobie nawet nie wyobraża, jakim wysiłkiem jest nagranie audycji, gdy się siedzi w takiej pozycji. Życzyłabym pani Szczuce, aby nigdy nie spotkało jej takie cierpienie. Aby nie musiała doświadczać urągania innych osób ze swojej sytuacji, ze swojego zdrowia - mówi. Kto się dobrze bawił w niedzielę wieczorem, oglądając program Wojewódzkiego? Chyba tylko w studiu Polsatu było wesoło. Sygnały, jakie do nas docierają, świadczą o pełnej solidarności z Madzią. Sto lat, Madziu! Jolanta Tomczak