Postać księdza prałata Józefa Obrębskiego, nazywanego Patriarchaą Polaków Wileńszczyzny, przypomina z okazji jego setnych urodzin Rzeczpospolita.
Gdy Sowieci wyrzucali arcybiskupa wileńskiego, ksiądz Obrębski usłyszał od niego: - Pilnuj wiary i kościoła. Pozostał na Wileńszczyźnie. Pilnował - pisze o nim Elżbieta Południk. Zawsze serdeczny, ze staropolską gościnnością witał tubalnym głosem gości na werandzie starej drewnianej plebanii w Mejszagole. Nawet gdy miał już 99 lat, nie wychodził do odwiedzających go inaczej, niż w zapiętej na ostatni guzik sutannie. Z dumą przypinał do niej order Polonia Restituta. - Pilnujecie wiary i Polski. Pater Noster i Patria - mówi do nas na mejszagolskiej plebanii. Urodził się w ziemi łomżyńskiej, ale ziemi wileńskiej poświęcił 80 lat życia. "Patriarcha Polaków Wileńszczyzny" - pisze o nim kardynał Henryk Gulbinowicz w przedmowie do książki Jana Sienkiewicza "Żywot jak słońce". "Król Polaków na Litwie" - mówią inni. Ksiądz prałat Józef Obrębski te hołdy przyjmuje z właściwą sobie pokorą. Mimo że dobiega setki, wciąż mówi o konieczności pracy duszpasterskiej. Urodził się 19 marca 1906 roku w Skarzynie Nowym w ziemi łomżyńskiej. Gimnazjum ukończył w Ostrowi Mazowieckiej. W 1926 roku wyjechał do Wilna. Wstąpił na Wydział Teologiczny Uniwersytetu Stefana Batorego i do seminarium duchownego. W 1932 roku mszę prymicyjną odprawił w Wysokiem Mazowieckiem. Gdy Sowieci wyrzucali arcybiskupa wileńskiego Romualda Jałbrzykowskiego z Wilna, ksiądz Obrębski zapytał go, co ma robić. - Pilnuj wiary i kościoła - usłyszał. Pozostał na Wileńszczyźnie. Pilnował. Turgiele koło Wilna były przedwojną jego pierwszą parafią. Oddawał się tu nie tylko pracy duszpasterskiej. Zakładał spółdzielnie, organizował kursy szycia, nowoczesnej uprawy roli, budował dom ludowy. Pomagał mu czasem parafianin generał Lucjan Żeligowski. - Jak wyjeżdżał do Sejmu, przychodził do nas na rozmowę. Powiedzcie, czym tu ludzie żyją, żebym wiedział, co mam w tej Warszawie mówić - zagajał. Generał Żeligowski w 1939 roku przyszedł ostatni raz na plebanię. - Oddaję wszystko pod opiekę księdza - powiedział. - Marię z mężem Litwinem wywieźli na Syberię, Krystyna została u mnie i tu ją pogrzebałem - wspomina z zadumą siostry generała ksiądz Obrębski. W 1944 roku na rezurekcję do Turgiel przyszli żołnierze AK. "Wesoły nam dziś dzień nastał" śpiewało kilka tysięcy ludzi. Potem była defilada na rynku. Przy święconym na plebanii zasiadł generałKrzyżanowski "Wilk" z trzydziestoma oficerami. Turgiele były centrum ruchu oporu, a plebania miejscem schronienia dla księży i żołnierzy AK. - Dwa razy miałem już jechać na Ponary (miejscowość pod Wilnem, gdzie Niemcy zamordowali tysiące Żydów i Polaków -red.). Raz wywozili mnie na Syberię. Ale miłosierdzie boże było silniejsze - wspominał w rozmowie z Krystyną Romer-Patyrą, prezesem lubelskiego oddziału Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej, w swoje 99. urodziny. Dwa razy wyrywał go z rąk gestapo Eiberg, niemiecki oficer, z pochodzenia Austriak, katolik. Za okupacji sowieckiej pomoc przychodziła od miejscowego Żyda. - Panie ksiądz, jutro na sumie będzie dwóch komisarzy - ostrzegał Zinger. Po wojnie władza wyrzuciła księdza Obrębskiego z Turgiel. W 1950 roku musiał wyjechać do Mejszagoły i tutejsza stara plebania stała się centrum życia. Tu znaleźli schronienie kapłani z Wileńszczyzny i profesorowie seminarium, ukrywali się księża greckokatoliccy. - Nieraz bywało, że rozmawiam z naczelnikiem sielsowietu, a za piecem chowa się dwóch księży - wspomina. Uważa, że ksiądz nie może czekać, aż ludzie przyjdą do kościoła. Trzeba pójść do nich. I chodził, dyskutował z ateistami, którzy czasem stawali się później jego parafianami. Gdy wizytę na mejszagolskiej plebanii złożył prezydent Litwy Valdas Adamkus, natychmiast znaleźli wspólny język. - Ja mówiłem do niego po litewsku, a on odpowiadał po polsku - opowiada. Ma wiele szacunku dla Litwinów, ich patriotyzmu, przywiązania do religii, języka, tradycji. Kardynał Henryk Gulbinowicz w 2001 roku napisał: "Czcigodnemu Jubilatowi, któremu Bóg pozwolił doczekać 95 lat życia, modlę się, by dociągnął do 100 lat".
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.