Rok to zbyt krótki czas do stawiania diagnoz. Był to czas przyzwyczajania się do tego, że Jana Pawła II nie ma, że jak się modlimy za Papieża, to już za innego. I że nie możemy liczyć na interwencję wtedy, gdyby ona się przydała - twierdzi Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny miesięcznika Więź.
W wypowiedzi dla Gazety Wyborczej Nosowski stwierdził: - Po stronie minusów kondycji polskiego Kościoła wymieniłbym kryzys przywództwa. Jest on widoczny, ale zrozumiały, ponieważ Papież był bardzo wyrazistym autorytetem. Niemniej jednak Kościół będzie musiał się z tym problemem zmierzyć. Wyraźniej są też widoczne podziały w Kościele, a także niejasna hierarchia wartości, skłonność do upolitycznienia. Kościół nie poradził sobie jeszcze z odpowiedzią na pytanie: co dalej po śmierci Papieża? Dlatego uciekamy w najprostsze rozwiązania, czyli stawianie pomników, co nie jest złe, ale gdy kończy się tylko na tym, to już niedobrze. Są też plusy: okazuje się, że dobrze odebraliśmy lekcję powszechności Kościoła, skoro tak serdecznie przyjęliśmy papieża Benedykta. Ze względu na zauważalną ciągle nieufność wobec Niemców ma to spore znaczenie. Da się też zauważyć rosnącą liczbę inicjatyw oddolnych, powstają wolontariaty inspirowane myślą Jana Pawła II. W polskim katolicyzmie, gdzie wiara sprowadza się często do deklaracji niepopartych czynami, to duża rzecz. Bilansując, można powiedzieć, że w Kościele nie wydarzyło się nic szczególnie złego, jak prorokowali niektórzy publicyści, ale i nic szczególnie dobrego...
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.