Przeprowadzenia śledztwa w sprawie liczby osób zabitych w zamieszkach w Timorze Wschodnim domaga się australijska „Caritas".
Jak stwierdził jej dyrektor wykonawczy, Jack de Groot według niepotwierdzonych źródeł liczba zabitych jest znacznie większa niż podawana oficjalnie. W Timorze Wschodnim od marca br. trwają rozruchy. Ich formalnym powodem było zwolnienie z wojska 600 żołnierzy, którzy protestowali przeciwko dyskryminacji, z jaką spotykają się w siłach zbrojnych mieszkańcy wschodniej części kraju. Innym ich motywem jest niezadowolenie społeczne z powodu panującego ubóstwa i bezrobocia. Mieszkańcy Timoru Wschodniego żądają przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa, które wyjaśniłoby, kto odpowiada za obecną falę zamieszek. Według danych oficjalnych straciło w nich życie 20 osób a około 100 tys. zostało zmuszonych do opuszczenia swych domów.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.