W komentarzach zarówno izraelskich jak i arabskich mediów w Ziemi Świętej po rzymskiej konferencji na temat pokoju na Bliskim Wschodzie rozbrzmiewa wyraźna nuta rozczarowania.
Podkreśla się, że skoro na spotkaniu zabrakło przedstawicieli Izraela i Syrii - nie mogło ono przynieść zawieszenia broni. Także tamtejszy Kościół z niepokojem patrzy na rozwój sytuacji. „Te rozmowy nie mogły do niczego doprowadzić i pozostawiły sytuację taką, jaka ona w tej chwili jest. Bez wątpienia mogę powiedzieć, że staje się ona coraz poważniejsza i coraz trudniejsza” – podkreśla pracujący w Betlejem o. Seweryn Lubecki. Izrael napotyka na wielkie trudności, jeśli chodzi o opanowanie sytuacji w Libanie. „Ten konflikt, o którym na początku myślano, że zakończy się szybko obecnie w ocenie analityków izraelskich może potrwać tygodnie, jeśli nawet nie miesiące. Jesteśmy przekonani, że musi dojść do kolejnego międzynarodowego spotkania pokojowego. Tym razem o wiele bardziej poważanego i podejmującego decyzje, które zmuszą zarówno Izrael jak i Liban przede wszystkim do przerwania ognia i do zawieszenia broni, a w konsekwencji do szukania jakiegoś rozwiązanie politycznego”. O. Lubecki podkreśla zarazem, że nie będzie to proces łatwy. Co za tym idzie - jak przypuszcza - niestety jeszcze przez długi okres będziemy jeszcze świadkami tego bardzo okrutnego i krwawego konfliktu, który wybuchł na granicy izraelsko– libańskiej. Także w Libanie z rozczarowaniem mówi się o środowej konferencji, z którą wiązano ogromne nadzieje. Liczono, że wspólnota międzynarodowa doprowadzi do natychmiastowego zawieszenia ognia, a w konsekwencji dojdzie do otwarcia korytarzy z pomocą humanitarną. „Rezultaty rozczarowały. Najczęściej w komentarzach powtarzało się słowo: fiasko. Nikt nie ma złudzeń: wojna będzie trwała. To wręcz zielone światło dla działań wojennych” – mówi pracujący w Bejrucie ks. Jarosław Dobkowski SDB. Oficjalny komunikat libańskiego rządu - podsumowujący środową konferencję - spodziewany jest po powrocie z Rzymu premiera i ministrów. Tymczasem kolejny dzień trwają bombardowania południowego Libanu i zacięte walki na granicy pomiędzy armią Izraela a Hezbollahem. „Są bardzo poważne straty po obu stronach. W naszej okolicy wciąż przybywa uchodźców. Odkryliśmy grupy koczujących ludzi. Całe rodziny mieszkające dosłownie pod gołym niebem. Brakuje im wszystkiego. Na ile jest to możliwe staramy się im pomóc” – mówi ks. Dobkowski. Spontanicznie dodaje, że z całego świata napływa mnóstwo ofert pomocy. „Niestety sposób ich dostarczenia jest bardzo ograniczony. Zniszczone są porty, nie funkcjonuje lotnisko, przejścia graniczne są zamknięte. Nie ma nawet sposobu przekazania pieniędzy” – mówi ze smutkiem ks. Dobkowski.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.