Prawosławni kapłani nie będą mogli spowiadać dzieci w szkołach. Grecja oddaliła się o krok od Kościoła prawosławnego, z którym związała się 142 lata temu na śmierć i życie - napisał Jacek Pawlicki w Gazecie Wyborczej.
Do tej pory spowiednicy mogli pojawiać się w greckich szkołach na zaproszenie rady pedagogicznej. Zarządzenie wydane na początku września przez minister edukacji i spraw religijnych Mariettę Giannokou kończy tę niezwykłą jak na Europę praktykę. Okólnik ministerstwa odsyłający szkolnych spowiedników do cerkwi jest kolejnym dowodem na to, że rozwód państwa i Kościoła kiedyś nastąpi - twierdzi GW. O neutralności światopoglądowej wciąż jednak nie ma mowy, a pozycja prawosławia w Grecji jest wciąż nieporównywalnie mocniejsza niż jakiejkolwiek religii w którymkolwiek innych kraju UE. Dzieje się tak, bo kiedy Grecja przez kilkaset lat znajdowała się pod tureckim jarzmem, religia była wyznacznikiem tożsamości narodowej i wciąż jest jej częścią. Prawosławie jest religią państwową od 1864 r. Awantura nie tylko o symbole - To krok w stronę oddzielenia Kościoła od państwa - ocenia w rozmowie z Gazetą decyzję ministerstwa Anna Triandafyllidou, ekspert Helleńskiej Fundacji Polityki Europejskiej i Zagranicznej. Wprawdzie jej zdaniem przypadki spowiedzi w szkołach miały miejsce rzadko, ale w kraju, gdzie 97 proc. z 11 mln obywateli to wyznawcy prawosławia, symbole są ważne. Zresztą nie chodzi tylko o symbole. Jak mówi nam jeden z polskich zakonników prawosławnych, który studiował w Grecji, odsunięcie spowiedników od szkół to cios dla Cerkwi. Możliwość spowiedzi w szkole była ważna w okresie Wielkiego Postu, przed Wielkanocą i Bożym Narodzeniem. - Teraz kapłani stracą okazję do kształtowania wiary i osobowości dzieci - mówi nasz rozmówca. Cerkiew skrytykowała decyzję ministerstwa. "Uderzy to przede wszystkim w dzieci, gdyż pozbawia je unikalnej szansy na podzielenie się z kapłanami swymi trudnymi problemami" - oświadczył Święty Synod, w którego skład wchodzi 12 najwyższych prawosławnych hierarchów Grecji. Hierarchowie nie byli jednak w stanie wpłynąć na zmianę postanowienia. Konstytucyjny Kościół Aby oddzielić Kościół do państwa w Grecji, trzeba zmienić konstytucję. Na to nikt nie jest jeszcze gotowy. Artykuł 3 greckiej konstytucji mówi, że "religią dominującą w Grecji jest religia Wschodniego Prawosławnego Kościoła Chrystusa". Kościół ma w związku z tym liczne przywileje: • uroczystości państwowe odbywają się według obrządku prawosławnego; • duchowni są opłacani z państwowej kasy; • nauka religii prawosławnej jest obowiązkowa w publicznych szkołach podstawowych i średnich; • wyznawcy innych religii nie mogą w zasadzie zbudować swej świątyni bez zgody lokalnego prawosławnego biskupa; • diecezje, klasztory i parafie mają status osób prawa publicznego, co stawia ich w lepszej pozycji niż inne instytucje religijne; • Święty Synod, czyli najwyższa władza w Kościele, wypowiada się nie tylko w sprawach kościelnych, ale też w ważnych kwestiach świeckich. Kościół prawosławny ma też mocną pozycję gospodarczą. Jego własnością jest wiele majątków ziemskich, a także hotele. Jest więc nie tylko potęgą moralną, ale także finansową. Cmentarna dyskryminacja Tak mocna pozycja prawosławia sprawia, że wyznawcy innych religii czują się (i bywają) dyskryminowani. A w 11-mln Grecji żyje ok. 100 tys. muzułmanów i ok. 50 tys. katolików. Do tego trzeba jeszcze dodać niewielki odsetek protestantów i żydów. Teoretycznie wszyscy obywatele Grecji są równi, ale jak skarży się katolicki biskup Foskolos, katolikom trudno znaleźć pracę w administracji rządowej, szkolnictwie, sądach. Ci, którym się udało, nierzadko spotykają się z szykanami. Z kolei muzułmanie mają bardziej przyziemne problemy. I to dosłownie.
Zgodnie z planami MS, za taki czyn nadal groziłaby grzywna lub ograniczenie wolności.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Szymon Hołownia wybrany z kolei został wicemarszałkiem Sejmu.
Polskie służby mają wszystkie dane tych osób i ich wizerunki.
Rosyjskie służby chcą rozchwiać społeczeństwo, chcą nas wystraszyć.
Mówi Dani Dajan, przewodniczący Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem.