Włosi dyskutują o związkach nieformalnych i homoseksualnych

Rozpoczęta w parlamencie debata może doprowadzić do rozpadu koalicji lewicy i upadku rządu Romana Prodiego - przewiduje Rz. Massimo D'Alema, wicepremier i szef włoskiego MSZ, przed odlotem do Japonii apelował do koalicjantów: - Chciałbym, by ten rząd jeszcze istniał, kiedy za tydzień wrócę. Sytuacja musi być poważna, skoro prezydent Giorgio Napolitano, ekskomunista, zapewnił z Madrytu: - W sprawie PACS (Patto Civile di Solidarieta, związki nieformalne) trzeba wziąć pod uwagę obawy papieża i Kościoła. Prezydentowi wtórował z dalekiej Addis Abeby szef rządu Romano Prodi. Unia Prodiego przyrzekła przed wyborami zająć się kwestią praw dla związków nieformalnych, czym zyskała głosy 555 tysięcy takich par (hetero-ihomoseksualnych) żyjących pod jednym dachem. Do końca stycznia rząd miał przedstawić projekt ustawy. Tymczasem okazało się, że katolicy z dwóch partii koalicyjnych zamierzają głosować przeciw, co może się skończyć upadkiem rządu Prodiego. Trudno im się dziwić, skoro włoski episkopat sprzeciwia się próbom zrównania wprawach związków nieformalnych z małżeństwami. W ubiegłą sobotę Benedykt XVI w przemówieniu do Roty Rzymskiej ostrzegał, że "małżeństwo staje się nadbudową prawną, którą człowiek może dowolnie manipulować, pozbawiając ten związek charakteru heteroseksualnego". Co więcej, arcybiskup Elio Sgreccia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia, odpowiadając na deklarację prezydenta, oznajmił, że Kościół, owszem, może wziąć udział w dialogu, ale nie ustąpi. Sytuację Prodiego utrudnia nieprzejednana postawa radykalnej lewicy w koalicji, która domaga się zrównania PACS z małżeństwami. Liberałowie z opozycji już zapowiedzieli, że złożą PACS na ołtarzu, jeśli umożliwi to obalenie rządu Romana Prodiego.