Na ulicy Harley Street w prestiżowej londyńskiej dzielnicy Marylebone nie będzie można otwierać klinik aborcyjnych - podała Rzeczpospolita.
Taką decyzję podjęła właścicielka nieruchomości znajdujących się w rejonie, gdzie gabinety ma ponad trzy tysiące lekarzy. Mary Hazel Czernin baronessa de Walden uznała, że w należących do niej budynkach powstało zbyt wiele klinik, które nie zajmują się leczeniem chorych. "Nie będziemy wynajmować pomieszczeń między innymi klinikom aborcyjnym" - ogłosili przedstawiciele biura pośrednictwa nieruchomości Howard de Walden Estate zarządzającego majątkiem Mary Hazel Czernin. Organizacje broniące praw kobiet są oburzone. "To przypomina politykę stosowaną w Stanach Zjednoczonych, gdzie zamyka siękliniki aborcyjne, a lekarzy napada. Doprowadziło to do powstania podziemia aborcyjnego" - mówi portalowi internetowemu "This is London" Anne Quesney z organizacji Abortion Rights. Jej zdaniem nikt nie ma prawa ograniczać dostępu do legalnej aborcji, kierując się osobistymi przekonaniami. Chociaż 71-letnia baronessa jest katoliczką, jej otoczenie zaprzecza, że religia ma cokolwiek wspólnego z tą decyzją. -Chcemy zmienić oblicze ulicy kojarzonej z kosmetyką i kontrowersyjnymi zabiegami. Spróbujemy stworzyć prestiżowe centrum leczenia raka i chorób serca - mówią przedstawiciele Howard de Walden Estate. Baronessa de Walden odziedziczyła budynki po przodkach, którzy na początku XVIII wieku budowali dzielnicę. Na wynajmie lokali zarabia 47 mln funtów rocznie.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.