Niemcy zbudowały koalicję 9 państw UE pozwalającą na zablokowanie inicjatywy Komisji Europejskiej w sprawie wprowadzenia 40-proc. kwoty dla kobiet w radach nadzorczych spółek notowanych na giełdach - podał w niedzielę niemiecki dziennik "Welt am Sonntag".
Przedstawiciele Niemiec i ośmiu innych krajów podpisali - przy okazji spotkania ministrów pracy i spraw socjalnych państw Unii Europejskiej pod koniec czerwca - oświadczenie, w którym informują, że nie popierają propozycji komisarz sprawiedliwości Viviane Reding, dążącej do wprowadzenia do 2020 r. 40-procentowej kwoty. Oświadczenie, do którego dotarła redakcja "Welt am Sonntag", nie zostało upublicznione.
Przeciwnikami parytetu są, oprócz Niemiec, Wielka Brytania, Szwecja, Dania, Holandia, Estonia, Litwa, Węgry i Czechy. Kraje te dysponują 120 głosami w Radzie Europejskiej (na 352 głosy), co powoduje, że zwolennicy kwoty nie będą w stanie uzyskać wymaganej większości 260 głosów.
Zdaniem Berlina i jego sojuszników UE nie ma kompetencji do wprowadzenia kwot. Decyzje w tej sprawie powinny ze względu na różne systemy społeczne w krajach członkowskich podejmować narodowe parlamenty - czytamy w deklaracji dziewięciu krajów.
Głosowanie propozycji dotyczącej kwoty na forum ministrów pracy krajów UE planowane jest na 15 października, już po wyborach parlamentarnych w Niemczech.
Dojście do władzy w Berlinie partii, która popiera kwoty, może zmienić układ sił na scenie europejskiej - zauważa "Welt am Sonntag". Zwolennikami kwoty dla kobiet jest zarówno największa partia opozycyjna Socjaldemokratyczna Partia Niemiec, jak i ich ewentualny koalicjant - partia Zielonych.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.