Brytyjskie władze postanowiły we wszystkich kościołach umieścić znaki zakazujące palenia - donosi Rzeczpospolita.
Łukasz Cybiński napisał w Rzeczpospolitej w tekście zatytułowanym "Pan Bóg ma poczucie humoru": Chyba każdemu nałogowemu palaczowi choć raz zdarzyło się podczas mszy świętej pomyśleć o upragnionym papierosie, którego zapali po wyjściu z kościoła. Z pewnością jednak żadnemu nie przyszło do głowy zapalić go w samej świątyni. Brytyjskie władze stwierdziły jednak najwyraźniej, że taka pokusa może być zbyt silna, i postanowiły we wszystkich kościołach umieścić znaki zakazujące palenia. To efekt nowo przyjętej w Wielkiej Brytanii ustawy o zakazie palenia w zamkniętych miejscach publicznych. A kościół, meczet czy synagoga to - jak zauważył tamtejszy resort zdrowia - przecież miejsce publiczne, podlega więc ustawie podobnie jak dworce kolejowe czy restauracje. Walijski pastor Neil Fairlamb, który ma pod swoim zarządem pięć kościołów, opowiada, że dostał aż dziesięć identycznych przesyłek od władz w tej sprawie, gdyż Walia jest dwujęzyczna. Każda z nich składała się z 24-stronicowej kolorowej broszury i czterech plakatów objaśniających nową politykę antynikotynową rządu. - W działaniu władz nie widzę za grosz zaufania do ludzi ani zdrowego rozsądku. To państwo opiekuńcze i tworzenie kultury podejrzliwości - komentuje Fairlamb. Pastor uważa inicjatywę za bezsensowną, ale zawiesi tablice: - Chociażby ze względu na możliwe kontrole. Na początku zżymałem się na marnowanie czasu i publicznych pieniędzy, ale potem zrozumiałem, że Pan Bóg ma poczucie humoru. Rządowe paczki z tablicami przyszły w Środę Popielcową - mówi. Kto wie, czy idąc tropem zakazu palenia, rząd brytyjski niedługo nie zażąda od duchownych zdobycia koncesji na publiczne spożywanie wina i nie nakaże rozwieszania plakatów z ostrzeżeniem o chorobach wywołanych wdychaniem dymu z kadzidła.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.