Cała Europa walczy z problemem starzejącego się społeczeństwa i zachęca do rodzenia dzieci. Polska pod względem dzietności ma ostatnie miejsce w Unii! - alarmuje Gazeta Wyborcza.
Wczoraj GW napisała, że w 2025 r. Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych może zabraknąć aż 100 mld zł na wypłatę emerytur. Wszystko dlatego, że Polacy żyją coraz dłużej, a dzieci rodzi się zbyt mało, by następowała wymiana pokoleń. Co zrobić, by demograficzna bomba przestała cykać? Jedną z możliwości jest wzrost wskaźnika dzietności, który wynosi u nas tylko 1,24 - najmniej w całej Unii. Na razie polska rzeczywistość nie zachęca do rodzenia dzieci. Nasze wydatki na politykę rodzinną należą do najniższych w Europie - stanowią 0,9 proc. PKB (w UE średnio 2,1 proc.). - Polska ma szansę poprawić te statystyki dzięki drugiemu powojennemu wyżowi demograficznemu, ale becikowe nie wystarczy - mówi były minister pracy Michał Boni. Według niego powinniśmy brać przykład z krajów skandynawskich czy Francji. W tej ostatniej rodzi się najwięcej dzieci w całej Unii. W 2005 r. na jedną Francuzkę przypadało średnio 1,92 dziecka. Tamtejszy rząd postawił na politykę prorodzinną, przede wszystkim zadbał m.in. o to, by matki miały gdzie zostawiać swoje pociechy, gdy idą do pracy. Oprócz łatwo dostępnych i tanich przedszkoli rodzice mają zniżki podatkowe przy zatrudnianiu opiekunek. Francuskie rodziny, które mają dużo dzieci, mogą płacić niższe podatki, mają też zniżki np. na przejazdy pociągiem czy metrem. Wysoki wskaźnik urodzeń ma też Szwecja (1,77). Co ciekawe - Szwecja jednocześnie utrzymuje wysoki poziom zatrudnienia kobiet (70,6 proc. w wieku 15-64 ma pracę, dla porównania - w Polsce zaledwie 47,8 proc.!). Tak dobre wyniki Szwecja osiągnęła m.in. dzięki wyrównywaniu płac mężczyzn i kobiet oraz wprowadzeniu elastycznych godzin pracy. O większą liczbę narodzin walczą też Niemcy. To u nich konieczność. W 2005 r. urodziło się tam zaledwie 680 tys. dzieci, zmarło o prawie 150 tys. osób więcej. Dlatego niemiecki rząd od 1 stycznia wypłaca jednorazowo aż do 25 tys. euro becikowego. Niemcy mają w planach też m.in. rozbudowanie sieci żłobków. Kłopot z narodzinami dzieci ma Rosja. ONZ przewiduje, że jak tak dalej pójdzie, to do 2050 r. populacja tego kraju skurczy się o jedną trzecią! Dlatego Kreml chce zachęcić młode Rosjanki do rodzenia, wykorzystując pieniądze pochodzące z wydobycia surowców. Rosjanki mogą dostać nawet 9 tys. dol. za urodzenie drugiego dziecka. Wydatki będą jednak ściśle kontrolowane. Pieniędzy nie będzie można przeznaczyć na konsumpcję, tylko na edukację czy pomoc w zakupie domu. Co zamierza zrobić Polska? Wiceminister pracy Joanna Kluzik-Rostkowska przygotowała niedawno Projekt Polityki Rodzinnej. Ma on zamienić niż demograficzny w zbawienny dla systemu emerytalnego przyrost naturalny. Problem w tym, że polityka prorodzinna kosztuje, a Polska nie dość, że jest znacznie słabiej rozwinięta od krajów zachodnich, to jeszcze boryka się z dużym deficytem budżetowym. Ale bez większej liczby rodzących się dzieci za kilkadziesiąt lat koszty obsługi systemu emerytalnego mogą być katastrofalne dla budżetu państwa, znacznie dotkliwsze niż skuteczna polityka prorodzinna wprowadzona już teraz. Program resortu pracy zakłada m.in.: darmowe przedszkola, korzystniejsze zasady naliczania składek emerytalnych i rentowych osobom na urlopach wychowawczych, dla studentek w ciąży indywidualny tok studiów, becikowe w bonach. Najważniejsza zmiana to zwiększenie ulgi podatkowej na dzieci. Obowiązująca od tego roku ulga to zaledwie 120 zł rocznie na jedno dziecko. W kolejnych latach ulga miałaby rosnąć: w 2007 roku wyniosłaby 200 zł na każde dziecko, w 2013 r. - już 500. - Na razie to jednak tylko postulaty, czekamy na ustawy - mówi Michał Boni.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.