Komornik dał aż dwa miesiące betankom z Kazimierza Dolnego na opuszczenie budynku klasztoru - podał dziennik.pl.
Gdy w ubiegłym tygodniu sąd nakazał eksmisję wszystkich kobiet mieszkających w tej rezydencji, komornik postraszył, że wezwie policję, by siłą usunąć 66 byłych sióstr. Ponoć szpital zarezerwował nawet miejsca dla rannych - przypomniał dziennik.pl. Miał być szturm policji, karetki pogotowia i wolne łóżka w szpitalu. Zbuntowane zakonnice dobrze przyszykowały się bowiem do odparcia komornika. Zabarykadowały bramy, rozsypały szkło, pozabijały deskami drzwi i okna, wynajęły osiłków do ochrony. Nie wiadomo, czy to przestraszyło komornika. Do komornika wpłynął wniosek o usunięcie z klasztoru byłych betanek, wobec których Sąd, ale wniosek zawiera braki formalne. Nie określono precyzyjnie miejsca, dokąd mają być usunięte kobiety. Ma to być uzupełnione. Ale w środę komornik zgodził się, żeby byłe zakonnice pozostały w klasztorze aż do 4 września. Uznał, że dwa miesiące powinny wystarczyć betankom na znalezienie sobie nowego lokum. Siostry mają więc dużo czasu na przeprowadzkę. Ich była przełożona Jadwiga Ligocka, która jest przywódczynią buntu, ponad dwa lata temu zaczęła mieć, jak to określiła, prywatne objawienia, z których wynikało, że betanki muszą zjednoczyć się i przeciwstawić złu, bowiem koniec świata jest bliski.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.