Sypiali z prostytutkami, palili trawkę, zdradzali żony. Politycy coraz częściej ujawniają swoje grzechy. Lecz zamiast tracić, zyskują wyborców - twierdzi Rzeczpospolita.
Amerykański kongresmen David Vitter to wielki obrońca wartości chrześcijańskich. Gdy niedawno wyszło na jaw, że w latach 90. korzystał z usług ekskluzywnego domu publicznego, Amerykanie byli zaszokowani. Ale kiedy przyznał się i przeprosił naród i żonę, sprawa przycichła - relacjonuje Rz. - Jeszcze 20 lat temu na głowę takiego konserwatywnego polityka spadłaby lawina krytyki, a jego kariera wisiałaby na włosku. Dziś jest większe przyzwolenie na zachowania, które kiedyś uważano za niemoralne - mówi "Rz" prof. Martha Cottam, politolog z Washington State University i autorka książek z zakresu psychologii polityki. W Czechach nikt się nie oburzał, gdy ważni politycy przyznali się do romansów. Sprawa nie zaszkodziła obecnemu premierowi Mirkowi Topolankowi i zapewne nie zaszkodzi przywódcy socjaldemokratów Jirziemu Paroubkowi, który właśnie ogłosił, że chce zostawić żonę dla młodszej o 20 lat atrakcyjnej blondynki. Paroubek sam poinformował o tym naród na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. Przy okazji wyznał, że jego syn zostawił partnerkę w ciąży, i obiecał, że razem z żoną (wkrótce byłą) na pewno zaopiekują się wnuczką. - Teraz Paroubek tylko zyska na popularności -przewiduje w czeskiej prasie socjolog Jan Herzmann. Dlaczego? -Prawda zawsze oczyszcza. A polityk, który ją ujawnia, zyskuje ludzką twarz. Dzięki temu pokazuje, że jest taki sam jak my, bo też ma grzechy na sumieniu -mówi "Rz" Eryk Mistewicz, specjalista ds. marketingu politycznego, który wręcz namawia polityków, by nie bali się ujawniać swoich grzechów. - Niech mówią: moje życie rodzinne nie układało się najlepiej. Eksperymentowałem z piciem alkoholu. Robiłem śliwowicę w ogródku. Chodziłem do coffee shopów w Amsterdamie. Po prostu: więcej seksu, narkotyków i innych historii, które pokażą, że polityk to nie skała - przekonuje. Takich rad słuchał zapewne prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Podczas niedawnej kampanii wyborczej doskonale było widać, że w jego małżeństwie nie dzieje się dobrze. Grzechy wyznają publicznie nawet Brytyjczycy. Gdy kilka dni temu szefowa brytyjskiego MSW Jacqui Smith potwierdziła, że w młodości paliła marihuanę, w sieci zawrzało. Ale nie z oburzenia. "I co z tego? Przynajmniej się przyznała. Większość ludzi próbowała trawki. Czy nadal żyjemy w latach 60., kiedy opinia publiczna była zszokowana, gdy ktoś palił?" - pisali internauci. Jacqui Smith uznała, że paląc trawkę, postąpiła źle. - Nie robiłam tego od 25 lat - zastrzegła. Do palenia marihuany przyznało się co najmniej ośmioro brytyjskich polityków, wśród nich m.in. Patricia Hewitt, minister zdrowia. Nawet przywódca konserwatystów David Cameron nigdy nie zaprzeczył, że w wieku 15 lat został ukarany przez słynną szkołę w Eton za to, że popalał trawkę. Profesor Martha Cottam mówi, że na świecie panuje dziś taka tendencja. - Politycy boją się mediów. Ujawniając swoją przeszłość, chcą uprzedzić gazety, które - gdyby do niej dotarły - mogłyby przedstawić ją w duchu skandalu. Wówczas polityk miałby kłopoty. A tak wyprzedzi media, mówiąc: zrobiłem źle, przepraszam, wybaczcie. I ludzie wtedy chętniej mu wybaczą, a polityk nie ma tak zniszczonej reputacji - ocenia. W Szwecji politycy przyznawali, że nie płacili abonamentu radiowo-telewizyjnego, inni zatrudniali opiekunki do dzieci na czarno. - Lepiej, żeby polityk przyznał się do grzechów, niż szedł w zaparte, jak często robią politycy w Polsce - mówi Mistewicz.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.