Taki już jest ten świat – wzdychamy czasem wyłączając telewizor po obejrzeniu jakiegoś programu informacyjnego. Tyle że to obraz bardzo wąski, pomijający mnóstwo aspektów funkcjonowania „tego świata”.
Dlaczego stół jest stołem, a nie taboretem, choć z kształtu są takie podobne? Z powodu wielkości? Przeznaczenia? A nie można usiąść na stole a jedzenie położyć na taborecie? To jeden z ciekawych problemów, który zaprzątał umysły średniowiecznych filozofów. Jedni skłaniali się ku tezie, że każdy stół to swoiste indywiduum, które z innym stołem wspólną ma tylko nazwę nadaną im przez ludzi. Inni twierdzili, że każdy stół jest jakimś nieudolnym odbiciem jakiegoś idealnego pierwowzoru stołu. Śmieszny problem?
Nie wydaje mi się. Wraca jakoś we współczesnej genderowej dyskusji o tym, że bycie mężczyzna czy kobietą to tylko wynik pewnej umowy. Mniejsza jednak o to. Piszę o dylemacie średniowiecznych filozofów, bo pamiętam dwie sytuacje w moim życiu, kiedy przypomnienie ich poglądów stało się początkiem całkiem sympatycznych rozmów przy schroniskowym stole. Kto powiedział, że ciekawe są tylko plotki o bliźnich i polityczne przepychanki?
Albo inny problem. Pytanie o to, czy uczenie polega na nabywaniu nowej wiedzy czy też na odsłanianiu w głowie tego, co w niej jest? Zazwyczaj uważamy, że to pierwsze. Istnieje jednak całkiem sporo przykładów na to, że bywa i inaczej. Mówimy wtedy np. o intuicji. Ale co to właściwie jest? Odpowiedź na to pytanie jest dla człowieka chyba ważniejsza niż przyjęcie stanowiska w tym czy innym medialnym sporze.
Nie mówiąc już o takim pytaniu, czy faktycznie poznajemy świat takim, jaki jest. Kolory na ten przykład, to tylko sposób, w jaki nasz mózg przy pomocy oka interpretuje pewną długość fal elektromagnetycznych. Nie, nie oglądałem ostatnio „Matrixa”, ale przecież pytanie o to, czy przypadkiem nasze widzenie świata nie jest wynikiem jakiejś pomyłki naszego prymitywnego (jak na potrzeby prawdziwego poznawania) mózgu nie jest wcale takie bezsensowne. Kartezjuszowskie „Cogito ergo sum” pozwala mieć pewność, że istnieję, ale nie że moje poznanie jest prawdziwe. Wydaje mi się, że gdyby różni publicyści i komentatorzy pamiętali, jak niepewna jest pewność ich poznania, swoje sądy wypowiadali by znacznie bardziej ostrożnie.
Dlaczego o tym piszę? Bo kiedy do czytelnika docierają te słowa włóczę się gdzieś po górskich bezdrożach. Żeby odpocząć, żeby nabrać dystansu do codzienności. Wydaje mi się, że żyjąc we współczesnym, pędzącym niczym Pendolino świecie, trzeba czasem zwyczajnie się zatrzymać. Popatrzyć na mrówki krzątające się wokół mrowiska czy na płynący górską rzeką patyk. Z tej perspektywy świat i jego problemy wyglądają inaczej. I chyba nabierają bardziej realnych proporcji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.