Nie sposób bronić opinii, że poza Kościołem nie ma ludzi uczciwych i kompetentnych - mówi metropolita lubelski abp Józef Życiński w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
- Spowiedź to posługa sakramentalna i nie może służyć indoktrynacji politycznej. Nie zawsze jednak jest to indoktrynacja. Jeśli przychodzi zagubiona osoba i sama prosi o radę, nie dramatyzowałbym wówczas, gdy ksiądz wymieni jej kilku kandydatów, którzy nie są w opozycji do chrześcijańskiego przesłania etycznego. Nie sądzę, aby świadczyło to o upolitycznieniu duchowieństwa. - Gdy abp Gocłowski pośredniczył w rozmowach PiS i PO, a koalicja Samoobrona-LPR-PiS powstawała pod patronatem abp. Głódzia, to nie było przekraczanie autonomii Kościoła i państwa? - Nie chcę odpowiadać za nieobecnych, kiedy można skierować pytanie do nich samych. Przyznaję jednak, że gdy tworzyła się polska demokracja, a ja zostałem biskupem tarnowskim, organizowałem u siebie opłatkową wieczerzę dla tych parlamentarzystów, którzy w Sejmie bronili podstawowych, wspólnych wartości. Ba, na to spotkanie przyszedł też kiedyś przedstawiciel SdRP, który znacznie później rozstał się ze swą partią. Był to okres, gdy demokracja była tak młoda, że staraliśmy się rozwijać wspólną refleksję nad wartościami. Nie przez indoktrynację, ale przez spotkanie, posiłek, przełamanie się opłatkiem. Nie był to tylko pusty gest. Nie uważam jednak, by te konkretne spotkania uważać za coś nagannego. - Gdyby jednak po zbliżających się wyborach Ksiądz Arcybiskup miał pomóc w dojściu do zgody między dwiema partiami, zgodziłby się na taką mediację? - Jeśli politycy nie potrafią rozmawiać ze sobą bez mediatora, to trwałość nowej koalicji będzie podobna do ostatniej. Dojrzały polityk powinien samodzielnie rozmawiać z przedstawicielem innej partii - w tym przypadku posługiwanie się Kościołem uważam za niewłaściwe. - Krytyka konkretnych działań rządu nie jest łamaniem autonomii Kościół - państwo? - Zależy, jaka to krytyka. Na pewno recenzowanie komentarzy rządowych dotyczących budowy autostrad byłoby wyrazem obsesji. Ale niektóre decyzje władz mają wyraźny kontekst etyczny. I wtedy zadaniem Kościoła nie jest sama krytyka, lecz także poszukiwanie form przeciwdziałania konfliktom i nadużyciom. - Na przykład? - Za poprzedniego ministra oświaty usunięto w Lublinie kuratora, Lecha Sprawkę, kompetentnego człowieka, którego wszyscy wysoko ceniliśmy. Pewnego dnia przestał być kuratorem w imię nadrzędnych interesów partii, która weszła wtedy do koalicji. Takich spraw było więcej. Zaapelowałem wówczas, by wyżej cenić uczciwość niż szybkie awanse. Wtedy jeden z naszych bojowych dziennikarzy napisał, że abp Życiński nawołuje do nieposłuszeństwa obywatelskiego. Nie uważam, by uczciwość i samokrytycyzm były oznaką nieposłuszeństwa obywatelskiego. Apelowałem do sumień. Nie można robić kariery za wszelką cenę, gdy nasza partia ma swoje pięć minut. - PiS promuje sojusz ołtarza z tronem. Czy nie uważa Ksiądz Arcybiskup, że Kościół za bardzo uwikłał się weń? - Może "Kościół" to zbyt mocne określenie, ale w terenie rzeczywiście widzę alianse i sztuczne konflikty, które niepokoją. Lokalna społeczność, przychodząc na modlitwę, powinna mieć świadomość, że Duch Święty jest ponadpartyjny. Niestety, nie zawsze do tego dorastamy. Hanna Suchocka pisała kiedyś z bólem na łamach dominikańskiego miesięcznika "W drodze", że kiedy jej nazwisko było symbolem Unii Wolności, podczas mszy świętej niektórzy znajomi odsuwali się, żeby nie przekazać jej znaku pokoju. To karykaturalne zniekształcenie katolicyzmu. Preferencje polityczne nie są bez znaczenia, ale nigdy nie mogą być ważniejsze niż wspólnota tworzona przez wodę chrztu świętego czy świat ludzkich wartości. Gdy ideologia jest ważniejsza od wody chrztu, mamy wtedy zachowanie pogańskie. Nie ubliżając poganom, do których należał choćby Sokrates.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.