Chrześcijanie w Iraku "nie domagają się stanowisk prezydenta, premiera, czy szefa armii. Chcą tylko żyć w pokoju i być uznawani za pełnoprawnych obywateli" - oświadczył arcybiskup Mosulu obrządku syryjskiego, Basil George Casmoussa.
Wyjaśnił tę postawę łacińskim powiedzeniem: "Najpierw żyć, potem filozofować". Hierarcha wskazał, że chrześcijanie są autochtonami w tym kraju, gdyż ich obecność w Mezopotamii sięga 2000 lat. Dlatego "męczy ich ciągła konieczność pokazywania swojego «dowodu tożsamości» i legitymizowania swej obecności w Iraku. Abp Casmoussa ujawnił, że od czasu amerykańskiej interwencji w tym kraju w 2003 r., z Iraku wyjechało 270 tys. spośród 800 tys. irackich chrześcijan. Sam Mosul opuściła nawet połowa jego chrześcijańskich mieszkańców. "Mówi się o poprawie bezpieczeństwa w Iraku, jednak w Mosulu sytuacja jest wciąż napięta" - wskazał hierarcha. Wyjaśnił, że przemoc uderza we wszystkie wspólnoty religijne, jednak chrześcijanie są szczególnie bezbronni.
Moim obowiązkiem jest zachowanie danych penitenta w tajemnicy - dodał.
Co najmniej pięć osób zginęło, a 40 zostało rannych w wypadku na ceremonii religijnej.
Biblioteka Watykańska w czasie wojny stała się azylem dla prześladowanych Żydów.