W „trosce o porządek publiczny" indonezyjskie władze zakazały proboszczowi parafii w Dżakarcie sprawowania niedzielnej Eucharystii.
W rzeczywistości jest to kolejny akt nietolerancji skierowany przeciwko tamtejszej wspólnocie katolików. Już wcześniej placówkę zmuszono do zamknięcia. Działająca od 1968 r. w South Duri we wschodniej części stolicy parafia Pokoju Chrystusa została uznana za nielegalną, ponieważ misjonarzom nie udało się uzyskać zgody władz na budowę kościoła. Wcześniej modlono się w szkolnej klasie, którą ostatnio przerobiono na małą kaplicę. W 2006 r. ministerstwo ds. religijnych wydało dekret mający ułatwić procedurę uzyskiwania zezwoleń na budowę kościołów. To jednak nie powstrzymało ataków na wspólnoty chrześcijańskie, które wciąż są zmuszone działać w podziemiu. Ryzykują tym samym utratę możliwości legalnego wyznawania wiary. Zamknięcie parafii w Dżakarcie pozbawiło ok. 4 tys. wiernych nie tylko miejsca kultu, ale i możliwości uczestniczenia w Mszy św. Proboszcz ks. Matthew Wildyalestari podkreśla, że władze obawiając się międzyreligijnych starć ulegają naciskom muzułmanów. Nie zmienia to jednak faktu, że „parafianie czują się jak uchodźcy, którzy muszą szukać dla siebie innego miejsca, co w tym kraju nie jest łatwym zadaniem”. Część katolików zaczęła przychodzić na liturgię do domu prowincjalnego Misjonarzy Najświętszego Serca. Tamtejsza kaplica jest jednak za mała by móc pomieścić wszystkich katolików. Według ks. Wildyalestariego, cała ta sytuacja może grozić zaniechaniem praktyk religijnych przez setki wiernych.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.